Made in Abyss #7 - Akihito Tsukushi

PODRÓŻ DO WNĘTRZA ZIEMI


„Made in Abyss” to jednak z tych serii, które im bliżej są finału, tym czytelnikowi coraz trudniej jest się z nimi rozstać. Ten świat wciąga, ci bohaterowie angażują nasze emocje, te tajemnice nie pozwalają się oderwać, a przecież jest tu jeszcze akcja. Jest klimat, są ciekawe pomysły, niezwykłości, popisy wyobraźni… I nawet jeśli nuta erotyki w wykonaniu dziecięcych bohaterów wciąż obecna jest na stronach, cykl absolutnie warto jest poznać i dać mu się uwieść.


Podróż do wnętrza Ziemi trwa. Dotarcie do szóstej warstwy nie jest jednak końcem podróży Riko i jej przyjaciół, za to na pewno staje się ważnym jej etapem. Znalezienie schronienia w wiosce wypaczonych to jedno, bo czy to dziwaczne miejsce w ogóle może dać schronienie? Ważniejsze jednak są odkrycia, które już czekają na horyzoncie. Potem wszystko może się zmienić, a to przecież jeszcze nie koniec wyprawy…


„Made in Abyss” to seria, którą uwielbiam. Tak po prostu. Kupiła mnie już pierwszym tomem i kupuje nadal, mimo że jest tu wspomniana erotyka z udziałem dzieci. Niby w mangach to nic nowego (pamiętacie „Dragon Balla”?), jednak w tej serii sprawia wrażenie nie elementu naturalnego, a dania ujścia fantazjom. Ale przestaje mieć to znaczenie, kiedy tylko wejdziecie w ten świat. Świat nad krawędzią wielkiej dziury prowadzącej w głąb ziemi. Można tam znaleźć najróżniejsze dziwne rzeczy, spotkać potwory, ale kto zejdzie dostatecznie głęboko, nigdy już nie wróci: szaleństwo i śmierć to chleb powszedni na dalszych warstwach. A wszystko t skrywa mnóstwo tajemnic, które rozpalają czytelniczą wyobraźnię.


Opowieść jest więc ciekawa, ma świetny klimat, postacie zapadają w pamięć, a co ważniejsze akcja naprawdę wciąga. Czyta się to szybko i przyjemnie, choć akurat czytania w przypadku „Abyss” jest naprawdę sporo. Ale to cieszy, bo z tą opowieścią i tymi bohaterami chce się przebywać, jak najdłużej. Tym bardziej, że mamy tu i mrok i humor, i wzruszenia i brutalność, i wiele, wiele więcej. I jaka to świetna zabawa, chociaż przecież całość oparta została na motywie znanym miłośnikom fantastyki od początku istnienia tego gatunku.


Wszystko zaś wieńczy znakomita szata graficzna. Co prawda w siódmym tomie zaczyna być widać zmęczenie autora materią i sporo uproszczeń, niemniej i tak „Made in Abyss” ogląda się znakomicie, ma klimat, świetne wykonanie i estetykę odróżniającą serię od innych mang, bo bardziej kojarzącą się z historiami rysowanymi jedynie ołówkiem i uzupełnionymi o greyscale, a nie typowymi, dopieszczonymi tuszem i rastrami komiksami z Kraju Kwitnącej Wiśni. Znakomite wydanie doskonale wszystko to wieńczy, a całość po prostu porywa i nie pozwala się od siebie oderwać. Dlatego polecam bardzo gorąco i niecierpliwię czekam na ciąg dalszy.


A jeśli chcecie kupić tomik, znajdziecie go tutaj:






Komentarze