ORWELL
ILUSTROWANY
George Orwell, któż z nas go nie zna, prawda? Nawet
jeśli nie z nazwiska, nawet jeśli nie czytał żadnego z jego dzieł, takie
tytuły, jak „Rok 1984” czy „Folwark zwierzęcy” kojarzą chyba wszyscy. Jeszcze
więcej osób kojarzy wymyślonego przez niego Wielkiego Barta (jeśli jednak w
Waszych umysłach wiąże się on jedynie z reality show, to bardzo mi przykro),
ale co wiedzą o jego życiu? A właściwie co wiecie – co wiemy – o jego życiu?
Jeśli niewiele, można to zmienić w sposób łatwy, łatwo przystępny i przyjemny,
bo taka właśnie jest powieść graficzna „Orwell”, w której sterylność łączy się
z nutą szaleństwa, a biografia legendarnego artysty zyskuje przystępną i jakże
atrakcyjną formę.
George Orwell, kulowy pisarz, policjant,
ekscentryk, socjalista, wizjoner… Znacie te określenia, ale czy wiecie, co się
za nimi kryje? Teraz możecie się o tym przekonać, poznając jego życie i czasy. Co
Orwell ma wspólnego z Wellsem? Albo Supermanem? Gotowi odkryć to i jeszcze więcej?
„Orwell” to połączenie komiksu, powieści graficznej
właściwie, z elementami ilustrowanej książki. Przeważa ten pierwszy typ, w
zdecydowanej zresztą większości albumu, są tu jednak grafiki – najczęściej
tworzone przez innych niż główni artystów – które stanowią bardziej ilustrację
opisu czy nawet fragmentu twórczości pisarza, niż cokolwiek innego, ale
wszystko to ze sobą znakomicie współgra, tworząc jedną spójną całość. Spójną
zarówno z życiem, jak i pisarstwem George’a Orwella, a przy okazji także i z
realiami historycznymi.
Jeśli chodzi o fabułę, to po prostu dobra, rzetelna
robota. Nierozwleczona, podana w sposób ciekawy, na pewno gwarantująca też przy
tym sporo czytania, bo i tekstu i dialogów bynajmniej tutaj nie brakuje. Ale
nie ma tu nudy, nie ma przesadnej ciężkości, chociaż ciężar odpowiedni i
realiom, i losom Orwella został zachowany. To poważna lektura, realistyczna,
szczegółowa, ale jednocześnie zawiera nutę wspomnianego szaleństwa, którą
najbardziej widać w szacie graficznej, której pełni możliwości nie odda Wam –
udana, to trzeba zaznaczyć – okładka.
Podstawą całego albumu są sterylne, czyste grafiki
Sébastiena Verdiera, przypominające mocno prace Jasona Lutesa z trylogii
„Berlin”. Album jest realistyczny, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach,
szczególnie jeśli chodzi o plenery i oddanie miejsc i szczegółów historycznych.
Ale to tylko jedna strona medalu. Czasem w tych grafikach pojawia się jakiś
kolor, czasem zdjęcia czy to samego Orwella, czy kadrów z pewnych filmów
(jakich i dlaczego się pojawiających, musicie przekonać się sami), wreszcie są
też grafiki innych artystów, w tym ewidentnie największej z nich gwiazdy, Enki
Bilala, twórcy m.in. „Polowania” czy „Trylogii Nikopola”.
Wszystko to składa się na absolutnie warty
przeczytania album. Rzecz, która spodoba się miłośnikom zarówno Orwella, jak i
po prostu wszystkich tych, którzy lubią dobre komiksy na faktach. Po lekturze
tej powieści graficznej aż chce się jeszcze raz sięgnąć po prozę pisarza i to
chyba najlepsza dla niej rekomendacja.
Komentarze
Prześlij komentarz