Orwell - Pierre Christin, Sebastien Verdier

ORWELL ILUSTROWANY


George Orwell, któż z nas go nie zna, prawda? Nawet jeśli nie z nazwiska, nawet jeśli nie czytał żadnego z jego dzieł, takie tytuły, jak „Rok 1984” czy „Folwark zwierzęcy” kojarzą chyba wszyscy. Jeszcze więcej osób kojarzy wymyślonego przez niego Wielkiego Barta (jeśli jednak w Waszych umysłach wiąże się on jedynie z reality show, to bardzo mi przykro), ale co wiedzą o jego życiu? A właściwie co wiecie – co wiemy – o jego życiu? Jeśli niewiele, można to zmienić w sposób łatwy, łatwo przystępny i przyjemny, bo taka właśnie jest powieść graficzna „Orwell”, w której sterylność łączy się z nutą szaleństwa, a biografia legendarnego artysty zyskuje przystępną i jakże atrakcyjną formę.


George Orwell, kulowy pisarz, policjant, ekscentryk, socjalista, wizjoner… Znacie te określenia, ale czy wiecie, co się za nimi kryje? Teraz możecie się o tym przekonać, poznając jego życie i czasy. Co Orwell ma wspólnego z Wellsem? Albo Supermanem? Gotowi odkryć to i jeszcze więcej?


„Orwell” to połączenie komiksu, powieści graficznej właściwie, z elementami ilustrowanej książki. Przeważa ten pierwszy typ, w zdecydowanej zresztą większości albumu, są tu jednak grafiki – najczęściej tworzone przez innych niż główni artystów – które stanowią bardziej ilustrację opisu czy nawet fragmentu twórczości pisarza, niż cokolwiek innego, ale wszystko to ze sobą znakomicie współgra, tworząc jedną spójną całość. Spójną zarówno z życiem, jak i pisarstwem George’a Orwella, a przy okazji także i z realiami historycznymi.


Jeśli chodzi o fabułę, to po prostu dobra, rzetelna robota. Nierozwleczona, podana w sposób ciekawy, na pewno gwarantująca też przy tym sporo czytania, bo i tekstu i dialogów bynajmniej tutaj nie brakuje. Ale nie ma tu nudy, nie ma przesadnej ciężkości, chociaż ciężar odpowiedni i realiom, i losom Orwella został zachowany. To poważna lektura, realistyczna, szczegółowa, ale jednocześnie zawiera nutę wspomnianego szaleństwa, którą najbardziej widać w szacie graficznej, której pełni możliwości nie odda Wam – udana, to trzeba zaznaczyć – okładka.


Podstawą całego albumu są sterylne, czyste grafiki Sébastiena Verdiera, przypominające mocno prace Jasona Lutesa z trylogii „Berlin”. Album jest realistyczny, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, szczególnie jeśli chodzi o plenery i oddanie miejsc i szczegółów historycznych. Ale to tylko jedna strona medalu. Czasem w tych grafikach pojawia się jakiś kolor, czasem zdjęcia czy to samego Orwella, czy kadrów z pewnych filmów (jakich i dlaczego się pojawiających, musicie przekonać się sami), wreszcie są też grafiki innych artystów, w tym ewidentnie największej z nich gwiazdy, Enki Bilala, twórcy m.in. „Polowania” czy „Trylogii Nikopola”.


Wszystko to składa się na absolutnie warty przeczytania album. Rzecz, która spodoba się miłośnikom zarówno Orwella, jak i po prostu wszystkich tych, którzy lubią dobre komiksy na faktach. Po lekturze tej powieści graficznej aż chce się jeszcze raz sięgnąć po prozę pisarza i to chyba najlepsza dla niej rekomendacja.

Komentarze