The Black Holes – Borja Gonzalez

CZARNE DZIURY


Na początku swojej drogi, Non Stop Comics skupiło się na serwowaniu nam dość różnorodnych komiksów, od horrorów zaczynając, na fantastyce skończywszy. Wśród nich nie brakowało jednak pozycji stricte obyczajowych, bądź na obyczajowych wątkach budowanych. W ostatnich miesiącach tego typu dzieła ustąpiły miejsca bardziej fantastycznym tworom, ale na szczęście wydawca nie zapomniał o nich zupełnie i teraz powraca z tytułem „The Black Holes”, który co prawda do końca obyczajowy nie jest i nie brak w nim bardziej onirycznych czy horrorowych sekwencji, jednak wciąż usatysfakcjonuje czytelników szukających bliskich ziemi opowieści.


Poznajcie trzy dziewczyny. Gloria, Laura i Cristina to nastolatki z niewielkiej mieściny, które wpadają na pomysł by założyć własny zespół muzyczny. I to nie byle co, tylko punkową kapelę. Zamysł ambitny, ale czy wypali? Tym bardziej, że to nie jedyny problem, z jakim muszą się w życiu mierzyć. Coś bowiem pojawia się w ich otoczeniu, a tajemnica sprzed ponad półtora wieku zaczyna je prześladować. Co mają wspólnego z wydarzeniami sprzed 160 lat? I dokąd je to wszystko zaprowadzi?


Sięgając po jakiekolwiek dzieło, nieważne film to, książka, komiks czy gra, zawsze mamy jakieś oczekiwania. Można starać się nie mieć żadnych i to zawsze jest najlepsza metoda, jednak nie zawsze się da. Opis „The Black Holes”, chociaż wcale nie przypomina fabuły „Końca niewinności”, przypomniał mi o tym filmie z 1995 roku, a że tamten obraz zwyczajnie mnie kupił… Cóż… Jeśli chodzi o wspólne wątki, to tu i tam mamy grupę młodych dziewczyn, coś mrocznego, tajemnice, życie codzienne, ale na tych ogólnikach wszystko się kończy.


Nie zmienia to jednak faktu, że komiks Borji Gonzaleza to kawal bardzo dobrej opowieści graficznej. Zaczyna się jak oniryczny horror, potem wkracza na bardziej obyczajowy grunt. Fabuła jest ciekawa, postacie też, jednak pierwsze skrzypce gra tu oczywiście klimat. Lektura przynosi nie tylko całkiem pozytywne zaskoczenie, ale też i pewne skojarzenia z „Black Hole” Charlesa Burnesa. Nie, nie śmiem zestawiać nawet tamtego dzieła z „The Black Holes”, ale pewne punkty wspólne obie historie posiadają. Najważniejsze jednak pozostaje to, że dzieło Gonzaleza jest po prostu ciekawe i przyjemne i pozostawia po sobie uczucie niedosytu.


A jak całość wypada od strony graficznej? Dobrze, nieco dziwnie, z początku trzeba jednak do tej stylistyki przywyknąć, jeśli oczekiwało się stricte obyczajowego komiksu, bo zderza się tu wiele najróżniejszych stylistyk, zarówno europejskich, jak i amerykańskich, ale całość jest udana, nastrojowa i miła dla oka. Co razem z dobrym wydaniem prezentuje się naprawdę przyjemnie.


Kto lubi obyczajowe komiksy, ale jednak nie do końca trzymające się gatunkowych ram, będzie zadowolony. Może nawet bardziej, niż będzie na pierwszy rzut oka sądził. Zresztą miłośnicy horrorów też nie będą zawiedzeni.









Komentarze