TRAGEDIA,
KTÓRĄ PRZEŻYLIŚMY TAMTEGO DNIA
Pierwszy tom „Anohany” okazał się bardzo przyjemną
lekturą. Niezbyt oryginalną, bo podobnych mang czytałem już wiele, ale że
historie te zawsze dobrze się sprawdzają, także i tym razem nie miałem powodów
do narzekań. Po drugi tom sięgnąłem więc z ochotą i jestem zadowolony. bo
historia ta, choć prosta i oczywista, ma w sobie całkiem spory ładunek
emocjonalny i naprawdę udany klimat, który sprawia, że „Kwiat…” to lektura w
sam raz także na wakacyjny czas.
Umarła, wróciła i teraz nie chce odejść, dopóki jej
marzenie nie zostanie spełnione. Ale co to za marzenie? Tego nie pamięta nawet
ona!
Tak przedstawia się fabuła niniejszej mangi. Menma
zginęła w dzieciństwie, teraz pojawiła się jako duch i zjednoczyła swoich
znajomych. Widzi ją jednak tylko Jintan, chociaż nie do końca jest to prawda. Kiedy
i inni przekonują się, że słowa chłopaka kryją w sobie wiele prawdy, wszystko
może się zmienić. Ale czy się zmieni? I do czego to wszystko doprowadzi?
Lubię dobre mangi obyczajowe. Szczególnie, gdy
przełamane są czymś gatunkowo odmiennym – fantastyką, horrorem… To dwa
najpopularniejsze typy historii miksowane z życiowymi historiami. Szczególnie w
mangach. Pamiętam, jak zachwycałem się takimi opowieściami, jak „Tasogare Otome
X Amnesia”, „Głosy z odległej gwiazdy” czy „20th Century Boys”. I to samo
odnajduję tutaj, może nie tak genialnie podane, jak w najlepszych fragmentach
tamtych opowieści, ale wciąż na tyle udane, że nie czuję, iż mam do czynienia z
powtórką z rozrywki. Jeśli już to po prostu kontynuację długiej i znakomitej
tradycji, nieco lżejszą, bardziej dostosowaną do nastoletniego odbiorcy,
bardziej zabawną i uroczą, ale nie pozbawioną wzruszeń.
Bo trudno obojętnie przejść obok opowieści o sympatycznej
dziewczynie, która już nie żyje, a która chce spełnić swoje marzenie? I grupie
jej przyjaciół, którzy po tragedii jaka ją spotkał oddalili się od siebie i
zmienili nie do poznania, ale znów muszą zjednoczyć się w obliczu pojawienia
się ducha. Jest tu sporo sentymentów, sporo ujmujących scen i momentów i kilka
naprawdę udanych pod względem klimatu i nastroju sekwencji, które zapadają w
pamięć. Akcja nie jest szybka, ale na tym polega siła tej opowieści. Na
niespiesznym, życiowym snuciu się, skupieniu na bohaterach i ich losach. I to
mnie kupuje.
Tak samo zresztą jak prosta, ale jakże udana szata
graficzna. Właściwie mangi, które pod względem ilustracji były dla mnie zawodem
zmógłbym policzyć na palcach jednej ręki i jeszcze trochę by mi ich zostało,
ale i tak doceniam kolejne udane rysunki. Więc doceniam je i tym razem. A jako
całość, „Anohanę” polecam Waszej uwadze, bo jest tego warta.
Komentarze
Prześlij komentarz