FORTUNA
KOŁEM SIĘ TOCZY
Jak zdążyliście już zauważyć, w ostatnim czasie
przez moje ręce przewinęło się wiele tomów „Asteriksa”, ale przyznam, że wciąż mi
mało. Co się jednak dziwić, skoro ta klasyka, wznowiona właśnie przez
wydawnictwo Egmont i rzucona na rynek w sile całkiem sporej ilości albumów, to
rzecz ponadczasowa i bawiąca – a przy okazji ucząca – czytelników w każdym
wieku. „Asteriks i kociołek” zaś to po prostu kolejna znakomita jej odsłona,
mocno satyryczna i urzekająca, jak zawsze.
Rzymianie podbili całą Galię i tylko jedna jedyna
wioska opiera się ich atakom. Co więcej nie płacą także podatków. Pieniądze
przed poborcami chętnie ukryłby też inny galijski wódz, Amoralfiks, dlatego
Asparanoiks decyduje się mu pomóc. Kociołek z pieniędzmi trafia pod opiekę
Asteriksa, ale ten chociaż pilnuje go całą noc, rankiem odkrywa, że skarb
zniknął. Co się stało? Wódz oskarża go o utratę honoru całej wioski i skazuje
na wygnanie. Koniec? Oczywiście dopiero początek! Asteriks na wygnanie udaje
się nie sam, a w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela, Obeliksa oraz
jego wiernego psa Idefiksa. Chcąc odpracować swoją winę, stara się zarobić
pieniądze, które zniknęły, ale jakich zajęć nie podejmowałby się z Obeliksem,
nie są one wystarczające by osiągnąć cel. Czy ostatecznie posunie się aż do
tego, by napaść na rzymski bank? Co jeszcze czeka go w trakcie tej niezwykłej
przygody? I jak to wszystko się skończy?
Komiksy o Asteriksie i Obeliksie, tak jak i filmy z
ich przygodami, towarzyszą mi od wczesnych lat dziecięcych. Pamiętam, jak jako
dziecko nadrabiałem przygodę z tą serią w czasie wakacji, kupując ukazujące się
wówczas tomy i wypożyczając z biblioteki, co tylko znalazło się na ich półkach.
Nie było tego wiele, ale i tak na zawsze już wakacyjne lektury kojarzyć mi się
będą właśnie z „Asteriksem” – między innymi oczywiście. Tym bardziej, że każdy
tom to po prostu pełne przygód komedie dziejące się w sielskich sceneriach, a
co więcej zdecydowana większość z nich opowiada o podróżach, co doskonale
pasuje do letniej pory.
„Asteriks i kociołek” co prawda podróżniczej
tematyki zbytnio się nie podejmuje, chociaż bohaterowie też wędrują tu i tam, ale
nie ma to najmniejszego znaczenia. W tej serii liczy się by było dużo przygód,
jeszcze więcej humoru i, oczywiście, przesłania skrytego w kadrach i dialogach –
i dokładnie to dostajemy. Album jest dodatkowo satyrą na bardzo popularny temat,
czyli pieniądze, ale spokojnie, chociaż kwestia wydaje się wyeksploatowana,
Goscinny jak zwykle pokazał na co go stać i zaserwowała nam naprawdę świetną
opowieść. Opowieść doskonale zilustrowaną przez Uderzo, a także bardzo ładnie
wydaną (dobry papier offsetowy najlepiej pasuje do „Asteriksa”).
Po prostu kawał wyśmienitej rozrywki dla całej
rodziny. Mądrej, wciągającej i zapewniającej niezapomnianą zabawę. Dobrze, że
po latach „Asteriks” znów pojawił się wśród nowości i mam nadzieję, że niedługo
do tych już wydanych, dołączą kolejne tomy. Byłoby wspaniale. A może by tak
Egmont pokusił się o zbiorcze edycje, jak to zrobił niedawno z serią „Iznogud”?
Komentarze
Prześlij komentarz