Klub Detektywów - Jean Harambat

PISARZE NA TROPIE


„Klub Detektywów” to komiks w ciekawy sposób łączący przygodową historię detektywistyczną historycznymi elementami, nutą staromodnej fantastyki i metafikcji. Nie jest szczególnie odkrywczy, ale tak dobrze wykonany, że czyta się go z dużą przyjemnością. Szczególnie, jeśli cenicie sobie literaturę kryminalną z przełomu XIX i XX wieku (a patrząc na poziom współczesnych kryminałów warto czytać tylko klasykę).


Akcja opowieści zabiera nas do lat 30. dwudziestego stulecia. To wtedy działa założony pod koniec lat 20-tych Klub Detektywów – stowarzyszenie zrzeszające najważniejszych brytyjskich autorów powieści detektywistycznych, w tym takich legend, jak Agatha Christie czy G.K. Chesterton. Jego członkowie nie mają jednak najmniejszego pojęcia, co wkrótce ich czeka.

Pewnego dnia zostają zaproszeni na prywatną wyspę przez ekscentrycznego milionera, który chce im pokazać coś niesamowitego. Owym czymś jest szczyt współczesnej techniki: robot zdolny rozwiązywać zagadki kryminalne. Wkrótce jednak bohaterowie staną przed iście szalonym wyzwaniem, kiedy dochodzi do morderstwa. Od teraz ci, którzy zawsze wymyślali skomplikowane zagadki kryminalne, sami będą musieli się wykazać i spróbować przeprowadzić dochodzenie!


Jak już pisałem podobnych opowieści w świecie komiksu nie brakuje. Alan Moore stworzył „Ligę niezwykłych dżentelmenów:, gdzie bohaterowie wiktoriańskich powieści musieli rozwikłać zagadkę mogącą zagrozić światu, Grant Morrison zaserwował nam opowieść „Batman: Czarna rękawica”, w której Mroczny Rycerz i grupa bohaterów na odciętej od świata wyspie musieli odkryć sprawcę morderstwa, a to tylko dwa z tytułów, z którymi kojarzy się „Klub Detektywów”. Najbardziej jednak całość kojarzy się z „I nie było już nikogo” Agathy Christie, powieścią która zainspirowała niezliczoną ilość dzieł, a która tutaj doczekała się iście postmodernistycznej otoczki, ocierającej się wręcz o metafikcję.


Jak na postmodernistyczne podejście przystało, rzecz podana jest z humorem, puszczaniem oka do odbiorcy, a zarazem zachowaniem gatunkowych schematów i dostosowaniem całości do wymogów konwencji. „Klub Detektywów” jest więc rasową opowieścią detektywistyczną, której urok polega głównie na zaangażowaniu w fabułę postaci, które na co dzień takimi dziełami się zajmowały. Zagadka jest ciekawa, postacie nieźle nakreślone, a lekkość i dowcip dodają całości pewnej swobodnej nuty. Wszystko zaś wieńczy prosta, ale sympatyczna szata graficzna, która posiada swój urok.


Lubicie kryminały? Cenicie dobre opowieści graficzne z zagadką w tle? Macie ochotę zobaczyć znanych Wam autorów w nowych szatach? Sięgnijcie po „Klub Detektywów|”, bo warto.

Komentarze