KILLING
ME SOFTLY
Nie lubię thrillerów, bo to najczęściej kiepskie
lektury. Tanie, kiczowate czytadła, które zamiast wywoływać obiecane dreszcze,
sprawiają że ziewam z nudy. Żeby chociaż jeszcze były dobrze napisane,
zniósłbym fabularny marazm. Ale lubię thrillery Mastertona, bo ten brytyjski
mistrz grozy to naprawdę znakomity autor i nawet jeśli miewa kiepskie pomysły,
to w jaki sposób pisze w połączeniu z klimatem jego prozy sprawiają, że nie
można się od jego książek oderwać. I tak też jest najnowszy thriller z serii o
Katie Maguire, dziesiąty, ale równie dobry, co początkowe tomy. I zapewniający
solidną dawkę naprawdę mocnych wrażeń.
Katie Maguire ma szczęście do makabrycznych
zbrodni. Nigdy jednak nie było tak ciężko, jak teraz. Rok bowiem dopiero się
zaczął, a tu już ilość zbrodni przekracza to, co przyniosło poprzednie
dwanaście miesięcy. Dwóch bezdomnych
skończyło zamordowanych z rdzeniem mózgu przewierconym wiertarką, innemu
odstrzelono pół twarzy, jakąś dziewczynę spalono żywcem, zaginęły dwie kobiety,
ktoś wrzuca przechodniów do kanału, dziecko szukające swojej mamy, której
pierścionek odnaleziono w mielony mięsie, na dodatek ścigane jest przez
jakiegoś typa… Co jeszcze się wydarzy? Katie będzie musiała poradzić sobie z
tym wszystkim, bo kto zdoła, jak nie ona. Ale pytanie, kto pomoże jej, kiedy
sama znajdzie się w niebezpieczeństwie?
Jak już pisałem na wstępie, „Żebrząc o śmierć” to
klimatyczna i mocna lektura. Masterton w swojej twórczości szczególnie
rozmiłował się w epatowaniu dwoma elementami: brutalnością i seksem. Jego
opisy, naturalistyczne i pełne trafnych porównań, które niejednemu potrafią
zamieszać treść żołądka, budują niesamowity nastrój, potrafią być bolesne czy
zniesmaczające. Często też przerysowuje to wszystko, ocierając się o granice śmieszności
– w tym wypadku mowa o scenach erotycznych, które w serii o Katie, jeśli
występują, nie są na szczęście tak wyolbrzymione, jak to zdarzało się w
„Głodzie”, „Drapieżcach” i im podobnych książkach. Ale dzięki temu jego
powieści są mocne, potrafią wstrząsnąć wrażliwszymi czytelnikami, ale co
najważniejsze ich moc sprawia, że wszystko to po prostu czuje się na własnej
skórze.
I to wystarczyłoby, żebym z ochotą sięgał po
kolejne tomy tej serii. Na szczęście Matseron zadbał też o to, by całość była atrakcyjna
fabularnie. „Żebrząc o śmierć” to klasyczny na wskroś thriller, ze zbrodnią,
śledztwem, tłem obyczajowym, mrokiem, akcją, która im bliżej finału, tym
bardziej przyspiesza itd., itd. Dzięki bardzo plastycznemu stylowi, krwistemu
pisarstwu, które może nie skupia się zbyt mocno na psychologii postaci, ale za
to rewelacyjnie eksponuje motywy niezbędne dla dreszczowców, całość czyta się z
wielką przyjemnością i co ważniejsze bez znużenia.
W ostatnich latach nie tylko Masterton z horrorów
przerzucił się na pisanie thrillerów. Zrobił to także Stephen King, Król Grozy,
który w trylogii o Panu Mercedesie pokazał, że potrafi stworzyć dobry kryminał.
Jednakże z całym szacunkiem do niego (a uwielbiam go jako pisarza, jak rzadko
którego autora), Mastertonwi wejście w buty autora dreszczowców wyszło o wiele
lepiej. Jeśli lubicie dobre powieści z dreszczykiem, sięgnijcie w ciemno, nawet
jeśli nie znacie poprzednich tomów. „Żebrząc o śmierć”, jak większość
thrillerów, śmiało można czytać bez jakiekolwiek wiedzy o reszcie cyklu. Ale na
pewno nie poprzestaniecie na jednym tomie.
Komentarze
Prześlij komentarz