Made in Abyss #8 - Akihito Tsukushi

MADE WITH PASSION


„Made in Abyss” to manga, która łączy w sobie specyfikę japońskich komiksów z klasyką historii przygodowych i solidną dawką oldschoolowej fantastyki. Są tu co prawda elementy nie dla każdego czytelnika, ale ogół jest tak wyśmienity i porywający, że nie sposób się od tej serii oderwać ani na moment i czytelnik jedynie chce więcej i więcej.


Podróż przez szóstą warstwę trwa. Riko, Reg i Nanachi trafiają do wioski wypaczonych, gdzie poznają Vueko. Spotkanie to zaś prowadzi ich do odkrycia początków wioski. Początków tragicznych i przerażających…


Właściwie sam nie jestem do końca pewien czy można mnie nazwać miłośnikiem opowieści przygodowych, czy nie. Owszem kocham przygody Indiany Jonesa, uwielbiam klasykę polskiej literatury młodzieżowej, zaczytuję się też w komiksach Dona Rosy i Carla Barksa, w których bynajmniej nie brak fabuł traktujących o poszukiwaniach skarbów, podróżach przez cały świat i odkrywaniu zagadek przeszłości, nie unikam też książek Juliusza Verne’a i jemu podobnych autorów. Ale jednocześnie jeśli już myślę o przedstawicielach tego gatunku, w głowie mam jedynie wyjątki potwierdzające regułę, że to średnio rzecz dla mnie. Cenię za to klasykę fantastyki, z czasów kiedy ta gałąź literacka była ambitna i pomysłowa i uwielbiam mangi.  „Made in Abyss” nie mogło więc nie trafić w mój gust.


I trafiło. Ale o wiele bardziej, niż mógłbym to sobie wyobrażać. Sam pomysł na wędrówkę w głąb ziemi jest prosty i stary, jak sama fantastyka naukowa, ale w tym wypadku został on wykorzystany iście rewelacyjnie. Już sama idea odkrywania niezwykłego świata jest prawdziwym samograjem, jednak autor dorzucił do tego wszystkiego masę tajemnic, które odkrywamy powoli i tylko coraz bardziej jesteśmy zachwyceni. Nie czytałoby się jednak tego tak dobrze, gdyby nie znakomita akcja, najróżniejsze popisy wyobraźni czy wreszcie także postacie, które zjednują sobie naszą sympatię.


A jak to wszystko jest urzekająco zilustrowane! Grafiki, dość nietypowe dla mangi, bo bliższe szkicom niż pokrytym tuszem ilustracjom, uzupełnione o bogactwo odcieni szarości, chociaż utrzymane zostały w estetyce chibi, zachwycają wykonaniem i detalami. Owszem, jest w tym kilka elementów, które nie kupią każdego – mowa o erotyce i specyficznej brutalności – ale jednocześnie jest i urok, i mrok, i piękno. Do tego wszystko to wypełnione zostało emocjami, a te zawsze sobie cenię i to bardzo.


Jeśli więc lubicie dobrą fantastykę albo opowieści przygodowe, sięgnijcie koniecznie. To świetna seria, która wciąga, jak choroba. I wciąż pozostawia po sobie uczucie niedosytu.


Tytuł kupicie tutaj:






Komentarze