Teoria miłości #4 - Keiya Mizuno, Masaki Satou

PRAKTYKA MIŁOŚCI W TEORII


„Teoria miłości” to jedna z najlepszych komedii romantyczno-erotycznych, jakie czytałem. Może dlatego, że skierowana jest do dojrzalszego czytelnika, więc i nawet mimo niewyszukanego humoru wcale nie jest głupia? A może dlatego, że porady serwowane przez autora scenariusza, chociaż absurdalne, są w rzeczywistości bardzo pomocne, dzięki czemu można tę serię traktować jak poradnik miłosny? Jakakolwiek nie byłaby odpowiedź, „Teoria miłości” to świetna historia, po którą warto sięgnąć jeśli cenicie sobie dobry humor i miłosne uniesienia.


Zdobyć kobietę to jedno, ale utrata cnoty to już zupełnie inna sprawa. Co ciekawe, Yarahata ma niebywałą szansę na osiągnięcie tego celu. Tego nawet on nie może zrujnować! A może jednak? To, co zaczyna się jak okazja do niezobowiązującego seksu, wkrótce może skończyć się porażką i to wcale nie wbrew woli chłopaka!


Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że „Teoria miłości” to jeszcze jedna komedia romantyczna spod szyldu ecchi – czyli łagodnej erotyki, która koncentruje się na pokazywaniu seksownych kobiet w wyzywających pozach, ubranych w skąpe stroje czy świecących odrobiną golizny. Na szczęście jej twórcy nie chcieli serwować nam kopii niezliczonych dzieł tego typu. Owszem, zachowali wszystko to, co w gatunku najlepsze, a zatem i wszystko to, czego oczekują miłośnicy, wszystko to jednak wcisnęli w fabułę, która miała jeden prosty cel: przekazać autentyczną wiedzę o zdobywaniu serca kobiety w zabawny sposób.


Udało się i to jeszcze jak. Zabawa z „Teorią miłości” jest przednia, ale oferuje też naukę poprzez zabawę. Duch mistrza wymyśla najróżniejsze dziwne nazwy dla swoich technik uwodzenia płci przeciwnej, ale kryją się za nimi pożyteczne rzeczy, które pomagają mężczyznom zmienić się, a przy okazji zrozumieć nieco kobiety. Ten wymiar mangi na pewno przypadnie do gustu tym, którzy poszukują drugiej połowy, ale i trafność spostrzeżeń na pewno docenią zarówno ci będący już w zawiązkach, jak i kobiety. Zresztą chociaż mamy tu do czynienia z mangą skierowaną do płci brzydkiej, także czytelniczki nie będą zawiedzione, czytając szalone perypetie postaci.


A wszystko to zwieńczone zostało iście rewelacyjną szatą graficzną. „Teoria miłości” jest pod tym względem nieco cięższa i bardziej skupiona na detalach. Oczywiście także tych erotycznych. Dzięki temu zadowoleni są z niej zarówno faceci, którzy kolokwialnie mówiąc mają na czym zawiesić wzrok, jak i kobiety – w końcu erotyki wcale nie jest tu wiele, a fajtłapowate wpadki chłopaków na tym polu na pewno je rozbawią. Najważniejsze jednak, że ilustracje doskonale pasują do treści, a bezbłędna mimika autentycznie urzeka.


Bez przedłużania zatem: jak zwykle polecam gorąco. Aż szkoda, że kolejny tom będzie już ostatnim. Za to na pewno nie będzie Wam szkoda czasu spędzonego w tym towarzystwie.


Mangę kupicie tutaj:






Komentarze