GANGSTA’S
PARADISE
But I
ain't never crossed a man that didn't deserve it
Me be
treated like a punk you know that's unheard of
You
better watch how you're talkin', and where you're walkin'
Or you
and your homies might be lined in chalk
(…)
They got
the situation, they got me facin'
I can't
live a normal life, I was raised by the stripes
- Coolio (feat. L.V.)
Dziś na recenzencki warsztat biorę zbiorczo kolejną
mangową serię. Tym razem mój wybór padł na „Gangstę”, mroczny, krwawy i brudny
akcyjniak, który robi na czytelniku spore wrażenie. Chcecie mocnych i
realistycznych wrażeń, jednocześnie tempem akcji i sekwencjami walk
przypominających shouneny? A zatem złapcie za „Gangstę” i doświadczcie wrażeń,
niczym z najlepszego kina gangsterskiego.
Witajcie w Ergastulum, mieście gdzie na dobro nie
ma właściwie miejsca. Ulicami, gdzie nie brak prostytutek, a przemoc jest
chlebem powszednim, pod okiem skorumpowanych policjantów, rządzą gangsterzy.
Ale nie każdy toleruje taki stan rzeczy, a wtedy na scenę wkraczają oni. Nazywa
się ich Specjalistami, którzy gotowi są podjąć się dosłownie każdego zadania. A
co więcej są w stanie je wykonać. Czasem trzeba odzyskać pieniądze, czasem
sprzątnąć jakiegoś niewygodnego członka mafii – a oni się tym zajmą, nie ważne
czego wymagałoby to zajęcie. Los chce, że dołącza do nich prostytutka, która
zacznie się interesować ich przeszłością…
Chociaż nie jestem fanem gangsterskich klimatów, w
swoim życiu poznałem niejedno dzieło z tego gatunku. „Ojciec chrzestny” –
zarówno filmowy, jak i powieściowy – nawet jeśli przereklamowany, należy do dzieł,
które z przyjemnością poznałem. Swego czasu też zaczytywałem się nawet w polskim
komiksie o tytule „Gangsta”, wspólnym dziele Michała ‘Śledzia’ Śledzińskiego i
Kamila ‘Kurta’ Kochańskiego o antropomorficznych zwierzęcych gangsterach w
czasach prohibicji. I mangowa „Gangsta” w pewnym stopniu kojarzy mi się właśnie
z nim, nie tylko ze względu na tematykę, ale też i występujące w opowieści
graficznej naszych rodaków elementy samurajskie.
Ale dzieło Kohske to rzecz zupełnie inna. Wykazuje
pewne podobieństwa, ale przede wszystkim to mocna opowieść, gdzie krew leje się
strumieniami, a trup ściele się gęsto. Opowieść akcji, seinen dla tych
miłośników shounenów, którzy sądzą, że wyrośli już z opowieści o nastolatkach
bijących się w imię sprawiedliwości i tym podobnych rzeczy. Tu jest wszystko
to, co było w shounenach – od szybkiej akcji i walk, przez erotykę i stałe
zagrożenie, po (o dziwo) nutę podbudowujących czytelnika scen i popisy
sprawności fizycznej – ale przeniesione na poważniejszy, dojrzalszy grunt. Dużo
tu brutalności, dużo wspomnianego brudu, tu nawet seks ukazany został bardziej,
jako beznamiętna kopulacja, niż cokolwiek innego.
Wszystko to, łącznie z rysunkami, które nie
szczędzą nam makabrycznych detali, daje serię dla starszych czytelników. I to
takich o mocnych nerwach i nieszczególnie wrażliwych sercach. Bardzo dobrze
napisaną, świetnie, realistycznie zilustrowaną i dostarczającą konkretnej dawki
męskich przeżyć. Warto ją poznać, jeśli – kolokwialnie mówiąc – kręcą Was takie
klimaty, a nie należycie do osób, których komiksowa krew i przemoc przerażają.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie serii
do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz