Kiedy obejrzałem pierwszy sezon „American Horror
Story”, nie padłem na kolana. Była to dobra produkcja, ale przesadne
nagromadzenie sztampowych wątków nie urzekło mnie aż tak bardzo. Dałem jej jednak
szansę, bo jakże mogłoby być inaczej, skoro jestem miłośnikiem grozy i muszę
przyznać, że drugi sezon autentycznie mnie zachwycił, szczególnie szalonym
pomysłem łączącym opowieść o szpitalu psychiatrycznym i tajemniczych
eksperymentach w nim prowadzonych, z historią o seryjnym mordercy oraz
kosmitach. Trzeci jednak znów był spadkiem formy i jakoś tak się nie złożyło,
bym obejrzał kolejne sezony. Aż do teraz. Październik to dla mnie czas
intensywnego oglądania horrorów, a odkąd zobaczyłem zwiastun „AHS: 1984”
zapragnąłem obejrzeć tę produkcję. Więc w końcu obejrzałem – przecież i tak
poszczególne sezony, za wyjątkiem łączącej dwa z nich serii ósmej – są nienależnymi
fabularnie historiami. I dobrze, że to zrobiłem, bo to jedna z najlepszych,
jeśli nie najlepsza odsłona „American Horror Story”, która zachwyci każdego
miłośnika grozy lat 70. i 80. XX wieku.
Fabuła jest tak prosta, że aż sztampowa. W roku
1970 doszło do masakry na obozie Redwood. Pan Brzęczyk zamordował większość
młodzieży tam się znajdującej, jako trofea biorąc ich uszy. Został jednak załapany,
skazany i osadzony w zakładzie psychiatrycznym. Koszmar się skończył.
Przynajmniej tak się wydawało. Teraz, w roku 1984, jedna
z ofiar, które przeżyły jego atak, na nowo otwiera Redwood by poradzić sobie z
traumą. Problem w tym, że jeszcze zanim
trafią tam nowi młodzi ludzie, zaczyna źle się dziać. Jedna z dziewczyn jest
nękana przez niejakiego Night Stalkera, który będzie podążał za nią wszędzie…
Dosłownie. Do tego pracownik stacji benzynowej uprzedza ich, że wszyscy zginą,
a już wkrótce młodzi ludzie znajdują rannego chłopaka, który najwyraźniej padł
ofiarą… Właśnie, kogo? Koszmar zaczyna się na nowo, a na wieść o ponownym
otwarciu obozu z zakładu psychiatrycznego ucieka Pan Brzęczyk. Nastolatkowie nie
wiedzą jeszcze z czym przyjdzie im się zmierzyć…
Ten serial jest jak spełnienie mokrego snu każdego
miłośnika horrorów lat 70. i 80. XX wieku, a w szczególności slasherów i
wszelkich ich odmian, o backwood slasherów zaczynając, na teen slash movie
skończywszy. Ale nie tylko ich, bo obok scen żywcem branych z „Halloween”, „Piątku
trzynastego”, „Koszmaru z ulicy Wiązów” (premierę film miał w 1984 roku) czy
nawet „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”, mamy tu nawet odniesienia do kina
pokroju… „Flashdance” i całej masy produkcji o tańcu, jakich wtedy nie
brakowało. Na dodatek twórcy podlewają to licznymi odniesieniami do autentycznych
wydarzeń (Night Stalker), a także nutą postmodernistycznej zabawy, sięgając choćby
do „Krzyku” (scena z telefonem i słowa „Who is this?”).
A wszystko to, co napisałem w powyższym akapicie, odnosi
się jedynie do pierwszego odcinka. Wyobraźcie sobie więc, jaka zabawa na Was
czeka. Bo twórcy doskonale znają kino tamtych lat i bawią się nim. Ale przede
wszystkim robią to na rewelacyjnym poziomie. Fabuła jest sztampowa, ale właśnie
o to chodzi. To zbiór scen wyciętych z różnych filmów, sklejonych jednak w wyśmienitą
całość. Ale nie udałoby się to bez genialnego wykonania. Ten serial ogląda się,
jakby naprawdę powstał w latach 80. Mroczny obraz, typowe dla tamtego okresu
oświetlenie, rewelacyjnie dobrane stroje, fryzury i wszelkiej maści dekoracje. Tu
nawet czołówka wzorowana jest na nagraniach
z taśm VHS, które nieco się już zużyły…
Wszystko to robi wielkie wrażenie i ogląda się
wyśmienicie. Czy serial starszy? Nie, ale mnie nie straszą żadne horrory. Ma za
to świetny klimat, dobre napięcie, dobrą akcję, udane aktorstwo (brakuje
Evansa, ale cóż począć) i oferuje wyśmienitą zabawę gatunkowymi prawidłami
(ostatni odcinek nosi tytuł „Final Girl” – tak w slasherach określa się najczęściej
dziewicę, która przezywa do końca i pokonuje mordercę) i samym „American Horror
Story” (odcinek setny nosi ty tytuł… „Odcinek setny”). W skrócie: wyśmienita zabawa
dla prawdziwych miłośników i znawców horrorów, którzy dodatkową frajdę znajdą w
odgadywaniu skąd wzięta była dana scena i oglądać będą całość z nieschodzącym z
ust uśmiechem.
Komentarze
Prześlij komentarz