GAZ DO
DECHY
Rick Remender powraca z nową serią. Po udanej
„Głębi”, znakomitej „Deadly Class” i sympatycznym „Fear Agent” w nasze ręce
trafia kolejna jego opowieść daleka od superhero, w którym średnio sobie
radził. I chociaż z opisu można dojść do wniosku, ze to niewymagająca, męska,
że niemal samcza rozrywka dla miłośników adrenaliny, szybkich aut i szy… eee…
seksownych kobiet, w rzeczywistości to wyładowany akcją komiks oparty na
sentymentach, w którym pobrzmiewają nieco bardziej poważne kwestie.
Glory to dziewczyna, która od lat żyje z dla od
systemu, za to w świecie ostatnich strażników amerykańskich wartości, czyli…
Tak, tak, kierowców wielkich ciężarówek. Ale życie dziewczyny zmienia się w
szaleńczą, śmiertelnie niebezpieczną grę, kiedy musi ratować ojca. By tego
dokonać, zmuszona zostaje do przeprowadzenia czterech napadów. Już samo to nie
byłoby łatwym zadaniem, ale to wcale nie koniec problemów. Mafijny zabójcy
depczą jej po piętach tak samo, jak skorumpowana policja i psychopatyczny były.
A Glory, wciskając gaz do dechy, stara się to wszystko przetrwać. Czy jej się
to uda?
Jako autor
komiksów superhero Rick Remender dał się nam poznać z przeciętnej serii „Uncanny
Avengesr” czy przyzwoitego, ale nie wybijającego się eventu „Avengers i X-Men:
Axis”. O wiele lepiej poradził sobie, jako twórca niezależnych opowieści.
Całkiem udana, mimo pewnego niewyważenia, depresyjna „Głębia”, ponura i krwawa,
świetna „Deadly Class” czy zabawna, bawiąca się schematami opowieści SF seria
„Fear Agent” udowodniły, że to świetny autor, który najlepiej czuje się w
sentymentalnych historiach odwołujących się albo do osobistych doświadczeń,
albo fascynacji. I tak rzecz ma się z „Death or Glory”, opowieścią która na
pierwszy rzut oka wygląda jak coś w stylu „Adrenaliny” czy „Szybkich i
wściekłych”, ale oferuje rozrywkę o wiele lepszą, niż te przereklamowane tytuły.
„Death and Glory” to z jednej strony napędzany
oparami benzyny i adrenaliną komiks o samochodach i walkach z kobietą w roli
głównej, z drugiej zaś sentymentalna opowieść, zahaczająca o problematykę
ubóstwa i wykluczenia. Króluje tu oczywiście akcja – pościgi, strzelaniny, krwawe pojedynki… nuta erotyki także się
znalazła. Remender po raz kolejny (po wspomnianych „Deadly Class” i „Fear
Agent”) serwuje nam komiks niczym kino z lat 80. XX. Może nie tak lekki i
zabawny, jak kino z tamtych czasów, ale przecież nie wszystkie filmy były wtedy
takie, prawda? To, co najważniejsze, to fakt, że Remender znów bawi się
motywami, które bawiły jego w młodości i to udziela się nam. Nie jest to może
seria na miarę „Klasy zabójców”, jego bodajże najlepszego dokonania, ale i tak
dostarcza dobrej rozrywki.
Dobrej i dobrze narysowanej. Co prawda kolor mógłby być tu bardziej stonowany, ale rysunki Bengala, cartoonowe, dynamiczne i dużo czerpiące z mangowej estetyki, jednak robiące to w dobrym stylu, pasują do tej historii. Wszystko to razem wzięte daje nam dobry rozrywkowy komiks akcji. Bardziej dla facetów, ale nie tylko i to też się ceni.
Komentarze
Prześlij komentarz