TOLKIEN
WŁASNYMI SŁOWAMI
Po serii wznowień klasycznych dzieł Tolkiena (ach
czemu jeszcze nikt nie wydał w Polsce pełnej edycji „Historii Śródziemia” i
„Historii Hobbita”, czemu?! [rozpaczliwy krzyk fana]) i opublikowaniu kilku
pozycji przybliżających losy autora, wydawnictwo Zysk zdecydowało się
zaprezentować nam reedycję jego „Listów”. I jeśli jakimś cudem wahacie się czy
warto poznać tę pozycję, bo to przecież tylko zbiór korespondencji, tylko jakaś
tam wymiana wiadomości między jednym człowiekiem a innymi, porzućcie to
idiotyczne myślenie i koniecznie dołączcie niniejszą książkę do swojej
biblioteczki, bo to nie tylko doskonałe uzupełnienie prozy Tolkiena,
odsłaniające przed nami kulisy jego życia i pracy, ale także po prostu kawał
porywającej literatury faktu, od której autentycznie nie można oderwać się ani
na chwilę.
W przypadku zbioru listów trudno jest mówić o
konkretnej fabule, ale spróbuję Wam trochę przybliżyć, co konkretnie czeka na
Was w niniejszej książce. Między innymi, oczywiście.
A co czeka? Historia Tolkiena od czasów pierwszej
wojny światowej i dalej. W listach pisanych do takich osobistości, jak C.S.
Lewis, W.H. Auden czy Naomi Mitchison, powoli ukazuje się nam portret pisarza
takim, jaki był. Poznajemy jego wiarę, miłość, pasje. Odkrywamy jakim był
ojcem, mężem i człowiekiem uczonym. Poznajemy jego losy i to, co kryło się w
jego głowie. I wiele, wiele więcej. A wszystko to w drodze do stania się twórcą
Śródziemia i niezapomnianych opowieści, które na zawsze odmieniły świat
fantastyki i umysły niezliczonych czytelników na całym świecie.
Tolkien to pisarz, którego dzieł nie znać po prostu
nie wypada. Jeśli ceni się fantastkę, jeśli ceni się literaturę, powinno się je
poznać bo to klasyka i klasa sama w sobie. Co ważniejsze jednak poznać jest je
absolutnie warto, bo poruszają, pobudzają wyobraźnię, fascynują, urzekając, zachwycają…
I dokładnie tak samo jest z „Listami”.
A mogło być inaczej. Bo przecież to tylko
korespondencja. Nic więcej. A jednak tak, jak Tolkien fascynował swoimi
utworami, tak i fascynuje listami. Nie są one co prawda tak wysmakowane stylistycznie,
jak jego pisarstwo, ale wcale wiele im do niego nie brak. Każdy z nich to świetnie
napisana, trafna i wciągająca opowieść, przybliżająca nam skrawek jego życia.
Jest tu pasja, są emocje, jest miłość, twórczość, wojna. Wszystko to, co
kochamy w jego prozie, podane z iście epickim rozmachem (książka liczy ponad
600 stron!), w którym Tolkien własnymi słowami opowiada nam o tym, co go otaczało,
towarzyszyło i składało się na niego. Można się wzruszyć, można się zaśmiać,
można ściskać tom w trakcie lektury, aż bieleją kostki palców, można siedzieć
jak na szpilkach, przerzucając kolejne strony, ale nie można się nudzić. I nie
można żałować ani chwili spędzonej w świecie Tolkiena.
I nie można żałować pieniędzy wydanych na tak
piękną edytorsko książkę. Twarda oprawa, zachwycająca ilustracja na okładce,
świetna jakość całej reszty… Po prostu kolejna ozdoba biblioteczki i kolejna
pozycja, która absolutnie powinna znaleźć się w posiadaniu każdego fana
Tolkiena. Ja ze swej strony polecam bardzo gorąco i niecierpliwie czekam na
kolejne podobne lektury.
Komentarze
Prześlij komentarz