Yotsuba! #11 - Kiyohiko Azuma

YOTSUBA!& NAJLEPSZA KOMEDIA

 

Jaka jest Wasza ulubiona mangowa seria komediowa? Spokojnie, dam Wam chwilę do zastanowienia. (…) I co, wiecie już? Skoro tak, to jaka jest Wasza odpowiedź? Jeśli nie powiedzieliście „Yotsuba!”, to chyba tylko dlatego, że jakimś cudem czy też może tragicznym zrządzeniem losu jeszcze nie poznaliście serii Kiyohiko Azumy. Nie ma bowiem lepszej serii humorystycznej, niż opowieść o naszej zielonowłosej dziewczynce, która – dziewczynka, nie opowieść – powoli na swój sposób odkrywa kolejne dziwa tego świata.

 

A co odkrywa tym razem? Jak zwykle zwyczajne, codzienne rzeczy, które dla nas są czymś najzupełniej normalnym, na co nie zwraca się uwagi, a dla niej stanowią szczyt niezwykłości. Jedną z nich są… bańki mydlane, które tym razem łączą się ze znienawidzonym przez Yotsubę Yandą! Poza tym dziewczynka zobaczy, jak się robi makaron udon, odkryje uroki aparatu fotograficznego, wybierze się na zbieranie kasztanów, zje pizzę, a wreszcie przeżyje wielką tragedię, kiedy okaże się, że Dziuretta wcale nie jest silniejsza od podwórkowego psa i takie spotkanie może się dla niej skończyć prawdziwą katastrofą…

 

„Yotsuba!” to komedia idealna. Nic innego, nie przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o tej serii. Czytałem niejedną mangę humorystyczną (że wspomnę zarówno klasyki, jak „Dr. Slump” czy nowsze rzeczy w stylu „Mistrza romansu Nozakiego”). Czytałem mnóstwo komiksowych komedii: europejskich, jak „Asteiks”, „Smerfy” czy „Lou”, amerykańskich w stylu komiksów o disnejowskich kaczkach czy „Garfielda” czy polskich – komiksy Michała Śledzińskiego, FIL-a czy Baranowskiego. Oglądam wiele komedii, od „Nagiej broni”, przez filmy z Luisem De Funesem, po współczesne produkcje w stylu kolejnych „Strasznych filmów”. A „Yotusba!” i tak albo je bije, albo dorównuje im jakością. Jeśli chodzi o mangi, nic nie może się z nią równać, jeśli rozpatrywać ją na tle ogółu jedynie „Fistaszki” i „Garfield” dostarczają mi podobnej rozrywki. I to chyba najlepsza ocena, jaką tej serii mogę wystawić.

 


Co to sprawiło? Geniusz prostoty „Yotsuby!”. Głowna bohaterka to dziecko, które nie za bardzo rozumie nawet proste sprawy. Przez to wszystko odbiera w specyficzny, przerysowany sposób. Każda czynność to dla niej pretekst do szaleństw i pakowania się w dziwne sytuacje, a jej humory potrafią rozbroić każdego. My zaś śledzimy jej życie niemal dzień po dniu, bo każdy rozdział to właściwie kolejna doba z jej życia. Kej i otaczających ją ludzi, których traktuje z bezpardonową bezpośredniością. Patrzymy na to wszystko, uczestniczymy w tym, śmiejemy się, ale i widzimy wiele prawd, satyry i potężnej siły wymowy.

 

I zachwycamy ilustracjami. Grafiki są proste, ale dopracowane, tła oddane z genialną precyzją, a sama Yotsuba, celowo przez autora uproszczona, by wyróżniała się na tle całej reszty, doskonale pasuje do wszystkiego, co ją otacza. Efekt finalny to coś więcej, niż tylko suma scenariusza i rysunków, coś więcej niż jedynie dodanie do siebie poszczególnych elementów – bo po prostu zachwyca, zniewala, porywa i śmieszy. Jeśli lubicie dobre komiksy, które Was rozbawią, poprawią humor i sprawią, że zadumacie się na chwilę, sięgnijcie koniecznie po tę serię. Satysfakcja mocno podszyta zachwytem gwarantowana.

 

Serię kupicie tutaj:




Komentarze