W chwili obecnej na polskim rynku wydawane są dwie
mangowe komedie czystej wody, które zostawiają daleko w tyle konkurencję.
Pierwszą z nich jest obłędna „Yotsuba!&”, drugą wyśmienity „Mistrz romansu
Nozaki”. Ta pierwsza seria skierowana jest do całej rodziny i rozbraja
podejściem do świata. Druga to przezabawna satyra na shouneny, shoujo i świat
mangaków, połączona ze szkolnym życiem, a jej najnowszy tom, który właśnie
pojawił się na rynku, rozbraja i pozostawia uczucie niedosytu, jakie zmazać
może tylko sięgnięcie po kolejną część.
Nadeszło lato, a co za tym idzie czas letnich
obozów. Jednym z nich jest obóz kółka teatralnego, na który jak się możecie
domyślić wybiera się Nozaki. A wraz z nim jego znajomi. A skoro w czterech
ścianach szkoły mogło wydarzyć się tyle dziwnych i szalonych rzeczy, co do tej
pory, to co będzie się działo, gdy bohaterowie trafią na plaże albo do łaźni? Jednocześnie
czeka nas wiele nieoczekiwanych sytuacji, a także odkrycie miłosnego epizodu z przeszłości
Sakury! Będzie się działo!
Do „Nozakiego” podchodziłem na początku z dużą
ostrożnością. Bo liczyłem na co zupełnie innego, niż dostałem – bardziej na
klasyczną opowieść niż zbiór czterokadrowych skeczy, łączących się ze sobą co
prawda w coś większego, ale jednak pozostających niezależnymi gagami. Ale
wiecie, jak to bywa, czasem tak się składa, że rzecz, która zaskakuje nas
początkowo w sposób, jaki uważamy za nieszczególnie przyjemny, okazuje się
lepsza od naszych oczekiwań. I tak było właśnie w przypadku tej serii, która
tak naprawdę kupiła mnie dopiero po drugim tomie, ale za to kiedy już to
zrobiła, nie mogłem przestać się nią zaczytywać.
I zaczytuję nadal i za każdym razem bawię tak samo
dobrze, jeśli nawet nie lepiej. Bo „Mistrz romansu Nozaki” to połączenie kilku
mangowych estetyk. Gatunkowo bowiem to rzecz przynależąca do shounenów, czyli
mang dla nastoletnich chłopców. Zwyczajowo jednak tego typu opowieści są alby
pełne walk, albo akcji, nie brakuje w nich erotyki i koniecznie dostajemy w
nich niepozornego bohatera wybrańca, z którym czytelnik ma się identyfikować.
Tu jest inaczej, nie ma walk, nie ma szybkiej akcji, nie ma też erotyki. Są
dowcipy, są życiowe sytuacje ukazane w krzywmy zwierciadle, wreszcie jest
romans, chociaż nie taki, jak można by myśleć. Ba, kiedy seria się zaczynała,
główną bohaterką była tu dziewczyna, teraz zaś bohater jest zbiorowy.
Dzięki tremu w ręce czytelników trafia coś, co
zadowoli i chłopaków, i dziewczyny. Udana satyra na shoujo i jego schematy,
pokazująca kulisy branży mangowej, a jednocześnie dobry shounen, który poprawia
humor, wciąga, intryguje, bawi i nie pozwala się od siebie oderwać. Szata
graficzna też znajduje się na styku shounenów i shojo, a całość jest po prostu
bardzo dobrym komiksem dla każdego, kto chce się pośmiać. I to wcale w niegłupi
sposób.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz