Nawałnica mieczy: Stal i śnieg (edycja ilustrowana) – George R.R. Martin

NAWAŁNICA STALI I ŚNIEGU

 

„Gra o tron”, bo pod taką nazwą najbardziej znana jest saga „Pieśń lodu i ognia”, to światowy fenomen i zdecydowanie największe dokonanie współczesnego fantasy. Dokonanie tak znakomite, że kupiło serca niejednego przeciwnika gatunku. Nic więc dziwnego, że chociaż serial dobiegł już końca, a kolejnych powieści jak nie było, tak nie ma, świat wciąż pamięta o tej opowieści, a rynek wydawniczy pełen jest wszelkich dodatków… I tak, wznowień także nie brakuje, a najnowsze z nich to dwutomowe ilustrowane wydanie „Nawałnicy mieczy”, które jak zwykle zachwyca nie tylko jakością wykonania, ale teraz i przepięknym wydaniem.

 

Zima jest coraz bliżej. W magicznym świecie Westeros nie oznacza to niczego dobrego. I nie chodzi wcale o śnieg i mróz – a przynajmniej nie tylko – ale o żywe trupy, które nadciągają wraz z tą porą roku. A to dopiero początek. Walka o władzę trwa bowiem w najlepsze, chociaż już dwóch pretendentów do tronu pożegnało się z życiem. Na Żelaznym Tronie zasiada Joffrey, ale czy ktoś tak niepewny może nadawać się na przywódcę? Tymczasem Daenerys przygotowuje swoją armię, pragnąc odzyskać swoje miejsce i władzę, a na horyzoncie już czai się armia barbarzyńców, którzy chcą podbić Siedem Królestw. To, co nadciąga, nie może skończyć się dobrze…

 

Współczesna fantastyka nie jest szczególnie udana. Nie oszukujmy się, nastawieni na szybki odbiór czytelnicy, którzy wolą oglądać niż czytać, nie przepadają za wysmakowanym, krwistym stylem, ambicjami literackimi czy złożonymi, psychologicznie frapującymi postaciami. Dlatego wolą książki pisane prosto i nijako, niewymagające. George R. R. Martin nie przejął się tym i stworzył solidny kawał epickiego fantasy, które przełamuje gatunkowe granice. Można nie lubić tego typu opowieści, można nie trawić prozy autora, bo nie oszukujmy się, ma w swoim dorobku wiele kiepskich dzieł, ale podobnie jak to było z „Władcą pierścieni”, tak i w przypadku „Pieśni Lodu i Ognia”, osobiste preferencje tracą na znaczeniu. Dobra historia pozostaje dobra niezależnie od ram, w których ją zamkniemy, a „Nawałnica mieczy” jest po prostu znakomita – jak zresztą obie poprzednie części.

 


Co o tym decyduje? Przede wszystkim genialne w swej prostocie podejście do tematu. Magia, niezwykłe stworzenia i cała mechanika świata są tu ciągle obecne, ale pisarz odsuwa je na dalszy plan. W jego dziele rządzą przede wszystkim walka o władzę, spiski, knowania, ciągłe zagrożenie i, oczywiście, próby utrzymania zdobytego tronu. Realizm jest najmocniejszą stroną „Pieśni”, to wręcz historyczne podejście do omawianego tematu z jednoczesnym zachowaniem prawideł gatunkowych. Do tego postacie są tu psychologicznie dopracowane i intrygujące, a interakcje miedzy nimi zapewniają wiele emocji. Nie zawodzi też epickość całego dzieła, walki, fantastyczna strona i znakomicie skonstruowany świat. A wszystko to podane wyśmienitym stylem, który zachwyca, wciąga i dostarcza niesamowitych literackich wrażeń.

 

I jest jeszcze to rewelacyjne wydanie. Twarda oprawa, duży format, ilustracje (czarnobiałe w samym tekście, kolorowe we wkładkach w środku tomu), nowa przedmowa Neila Gaimana… Tom pięknie prezentuje się na półce, zachęca do sięgnięcia po niego, czytania… W skrócie: zachwyca pod każdym względem. Jeśli więc jeszcze nie macie tej serii na swojej półce – albo szukacie doskonałego prezentu na Mikołajki czy Gwiazdkę dla fana „Gry o tron” – koniecznie zainteresujcie się ilustrowaną edycją.

 

Komentarze