Kaczogród Carla Barksa: Zagubieni w Andach i inne historie z lat 1948-1949 - Carl Barks

KANCIASTE KURY I INNE CUDA

 

Najpierw Egmont wydał osiem tomów zbierających komiksy z najlepszych lat twórczości Carla Barksa, kiedy to ten legendarny autor stworzył swoje najsłynniejsze i najbardziej cenione dzieła. Potem jednak, na życzenie fanów wypuścił na rynek album z wcześniejszymi przygodami naszych bohaterów. I teraz kontynuuje ten trend, wydając „Zagubionych w Andach”, gdzie dostajemy kolejną porcję nie tylko wczesnych prac Ojca Kaczek, ale i naprawdę słynnych, wielkich utworów, które miały wpływa na przyszłe pokolenia komikisarzy zajmujących się tym tematem, a Dona Rosy w szczególności.

 

W tytułowej opowieści bohaterowie wybierają się w podróż do And, gdzie czekają na nich kwadratowe jajka, kwadratowe kury i… Właśnie, co jeszcze? Potem dowiadujemy się, co będzie, kiedy Donald zostanie szeryfem na prerii i przyjdzie mu się zmierzyć ze złodziejami bydła. A jakby tego było mało, Donald zyska… supermoce. A to, jak się domyślacie, jedynie część tego, co czeka na Was na łamach niniejszego tomu.

 

„Kaczogród” Carla Barksa to – obok „Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda” Dona Rosy, wydawanego równocześnie z nim – bodajże najlepsza kolekcja komiksów dla czytelników w każdym wieku dostępna obecnie na polskim rynku. Jeszcze tylko „Garfield” i „Fistaszki” mogą się z nimi równać, choć warto też zauważyć, że niewiele jest równie dobrych komiksów dla dorosłych. Co o tym decyduje? Spójrzcie tylko na samo wykonanie – amerykańskie komiksy z lat 40. XX wieku były kiczowatymi opowieściami, których twórcy musieli wyjaśniać w ramkach, co dzieje się w kadrach, bo najwyraźniej uważali, że czytelnik tego nie zrozumie. Barks tego nie robi. Opowiada swoje historie tak, jak czyni się to obecnie – obrazem i dialogami, dzięki temu czytelnik nie czuje się traktowany jak idiota. Do tego są to historie ciekawe, pełne przygód, humoru i przesłania.

 


I w tym właśnie tkwi siła prac Barksa. Czytelnik zasiada do nich niepewny, może z ciekawości, może z sentymentu (jeśli jest dorosły) i nagle okazuje się, że komiks go wciągnął. Ba, zanim się obejrzał, już pochłania kolejną opowiastkę, a przy okazji odkrywa, że oprócz ciekawych przygód, szybkiej akcji, niezłego klimatu i żartów autentycznie poprawiających humor, jest tu coś więcej. I to znacznie. Pointa? Przesłanie? Tak, ale nie dziecinne, nie infantylne i bynajmniej nie nachalne. Na dodatek pokazane w taki sposób, że inaczej odczytają je dzieci, a inaczej dorośli. I tak oto czytelnik niezależnie od wieku przekonuje się, że trafił na coś niezwykłego. Coś ponadczasowego i będącego ponad podziałami na płeć i wiek. Coś aktualnego i wciąż pełnego świeżości, chociaż od premiery poszczególnych komiksów tu zawartych minęło już ponad siedemdziesiąt lat.

 

I taka właśnie powinna być prawdziwa klasyka opowieści graficznych. Można podchodzić do niej sceptycznie, łatwo jest ją ignorować mówiąc, że to tylko komiksy o gadających kaczkach, ale wystarczy przeczytać dowolny tom „Kaczogrodu” by zmienić myślenie. Dlatego polecam całość gorąco – tak „Zagubionych w Andach”, jak cykl w ogóle. Są tego warte.


Komentarze