Najpierw Egmont wydał osiem tomów zbierających
komiksy z najlepszych lat twórczości Carla Barksa, kiedy to ten legendarny
autor stworzył swoje najsłynniejsze i najbardziej cenione dzieła. Potem jednak,
na życzenie fanów wypuścił na rynek album z wcześniejszymi przygodami naszych
bohaterów. I teraz kontynuuje ten trend, wydając „Zagubionych w Andach”, gdzie
dostajemy kolejną porcję nie tylko wczesnych prac Ojca Kaczek, ale i naprawdę
słynnych, wielkich utworów, które miały wpływa na przyszłe pokolenia
komikisarzy zajmujących się tym tematem, a Dona Rosy w szczególności.
W tytułowej opowieści bohaterowie wybierają się w
podróż do And, gdzie czekają na nich kwadratowe jajka, kwadratowe kury i…
Właśnie, co jeszcze? Potem dowiadujemy się, co będzie, kiedy Donald zostanie
szeryfem na prerii i przyjdzie mu się zmierzyć ze złodziejami bydła. A jakby
tego było mało, Donald zyska… supermoce. A to, jak się domyślacie, jedynie
część tego, co czeka na Was na łamach niniejszego tomu.
„Kaczogród” Carla Barksa to – obok „Wujka Sknerusa
i Kaczora Donalda” Dona Rosy, wydawanego równocześnie z nim – bodajże najlepsza
kolekcja komiksów dla czytelników w każdym wieku dostępna obecnie na polskim
rynku. Jeszcze tylko „Garfield” i „Fistaszki” mogą się z nimi równać, choć
warto też zauważyć, że niewiele jest równie dobrych komiksów dla dorosłych. Co
o tym decyduje? Spójrzcie tylko na samo wykonanie – amerykańskie komiksy z lat
40. XX wieku były kiczowatymi opowieściami, których twórcy musieli wyjaśniać w
ramkach, co dzieje się w kadrach, bo najwyraźniej uważali, że czytelnik tego
nie zrozumie. Barks tego nie robi. Opowiada swoje historie tak, jak czyni się
to obecnie – obrazem i dialogami, dzięki temu czytelnik nie czuje się
traktowany jak idiota. Do tego są to historie ciekawe, pełne przygód, humoru i
przesłania.
I w tym właśnie tkwi siła prac Barksa. Czytelnik
zasiada do nich niepewny, może z ciekawości, może z sentymentu (jeśli jest
dorosły) i nagle okazuje się, że komiks go wciągnął. Ba, zanim się obejrzał,
już pochłania kolejną opowiastkę, a przy okazji odkrywa, że oprócz ciekawych
przygód, szybkiej akcji, niezłego klimatu i żartów autentycznie poprawiających
humor, jest tu coś więcej. I to znacznie. Pointa? Przesłanie? Tak, ale nie
dziecinne, nie infantylne i bynajmniej nie nachalne. Na dodatek pokazane w taki
sposób, że inaczej odczytają je dzieci, a inaczej dorośli. I tak oto czytelnik
niezależnie od wieku przekonuje się, że trafił na coś niezwykłego. Coś
ponadczasowego i będącego ponad podziałami na płeć i wiek. Coś aktualnego i
wciąż pełnego świeżości, chociaż od premiery poszczególnych komiksów tu
zawartych minęło już ponad siedemdziesiąt lat.
I taka właśnie powinna być prawdziwa klasyka opowieści graficznych. Można podchodzić do niej sceptycznie, łatwo jest ją ignorować mówiąc, że to tylko komiksy o gadających kaczkach, ale wystarczy przeczytać dowolny tom „Kaczogrodu” by zmienić myślenie. Dlatego polecam całość gorąco – tak „Zagubionych w Andach”, jak cykl w ogóle. Są tego warte.
Komentarze
Prześlij komentarz