Odkąd tylko zobaczyłem tę okładkę, wiedziałem że to
będzie manga dla mnie. I od tamtej pory czekałem na wydanie „Children”, jak od
dawna nie czekałem na żadną Jednotomówkę Waneko. Ale czekać było warto. Ba, to
chyba najlepsza jednotomowa manga, jaka trafiła w moje ręce od czasu
„Wypaczonej” (klasyki Tezuki nie wliczam, bo to zupełnie inna kategoria) i aż
żal, że opowieść ta nie jest dłuższą serią, którą można by się cieszyć z tomiku
na tomik.
Główny bohater, Tooru, znalazł idealną pracę. Za
pół roku pilnowania dzieci w odludnym ośrodku miał dostać trzy miliony jenów.
To miała być łatwa praca, relaks, niestety szybko okazuje się, że coś tu jest
nie tak. Dzieci mieszkają tu same, zachowują się dziwacznie (fakt, że bez
skrępowania myją się przy dorosłym mężczyźnie to najmniejszy z dziwów), a
także… Właśnie, jaką tajemnicę skrywają? Nieświadomy niczego Tooru trafia w sam
środek sadystycznego, ociekającego krwią koszmaru, którego może nie przeżyć…
Są tacy, którzy uwielbiają ekstremalne horrory, i
są tacy, którzy odżegnują je od czci i wiary. Ci pierwsi bronią swoich
zainteresowań, twierdząc że to po prostu bezpieczna adrenalina – i trudno się z
tym nie zgodzić. Ci drudzy, dość wrażliwi, by nawet na wyimaginowaną przemoc
reagować odrazą i niechęcią, nie są w stanie pojąć jak można oglądać, czytać
czy grać w coś takiego – i równie ż ich nie trudno jest zrozumieć. Na którym
końcu tej skali znajduję się ja, łatwo się domyślić. Jestem fanem horroru i
próbuję najróżniejszych jego odmian, a od wszelkiej maści krwawych podgatunków,
od splatterpunku zaczynając, na tortue porn skończywszy, bynajmniej nie unikam.
Bo lubię, kiedy sztuka wywołuje emocje czy pewne odczucia, a gdy oglądanie
horroru aż boli albo zniesmacza, spełnia ten warunek.
Dlatego „Children” tak bardzo przypadło mi do
gustu. To kolejny mangowy horror łączący makabrę z urokiem i słodyczą. Z tym,
że mamy tu do czynienia ze zdecydowanie mocniejszą rzeczą, niż np. „The
Promised Neverland” czy „Gdy zapłaczą cykady”. Dzieło Miu Miury to mocna,
sadystyczna rozrywka, która atakuje zmysły czytelnika. Jest tu krew, jest wiele
drastycznych scen, jest mrok, ale na tym wcale nie koniec. „Children” czerpie
bowiem z estetyk wielu gatunków opowieści grozy, nie obce mu więc bardziej
klimatyczne sceny i kadry, jakby rodem wzięte z „Wioski przeklętych”. Dodanie
do tego słodyczy i uroku, widocznego głownie w designie postaci, tylko jeszcze
mocniej podkręca wrażenie, jakie robi całość.
A nie byłoby tak, gdyby nie świetna szata
graficzna. Okładka mówi nam wiele, wiele obiecuje, ale nie oszukujmy się, w
środku jest jeszcze lepiej. Mamy tu i delikatność, i urok, i mocne, pełne mroku
akcenty… Ogląda się to z przyjemnością, rysunki budują nastrój, a całość
pochłania się dosłownie z wielką przyjemnością.
Jeśli zatem należycie do miłośników horrorów,
jesteście dorośli i nie odrzuca Was ostra, brutalna rozrywka, stanowiąca taki
komiksowy odpowiednik muzyki metalowej, poznajcie „Children”. To kawał
świetnego horroru i przy okazji także jedna z lepszych Jednotomówek Waneko.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz