Ku twej wieczności #12 - Yoshitoki Oima

WALKA TRWA

 

Wraz z dwunastym tomem „Ku twej wieczności” nadchodzi koniec pewnej ery opowieści. Na czytelników czeka więc bardziej decydujący w swym wydźwięku tom. Czy dowiedzą się jednak wszystkiego oraz co z tego wynika będą musieli już odkryć sami. Jeśli jednak dobrze bawili się czytając poprzednie tomy, teraz też nie będą zawiedzeni.

 

Walka sił Renril z kołatnikami zbliża się wreszcie ku końcowi. Jednakże gdy starcia trwają, kołatnik z ręki Kohaku postanawia pozbawić osłabionego Niesia wszystkich jego form. Jak w takiej sytuacji poradzi sobie nasz bohater? Czy March i Bon ocalą miasto i swojego przyjaciela? I kto wygra to starcie?

 

„Ku twej wieczności” to seria zupełnie inna, niż pierwsza manga Yoshitoki Oimy. „Kształt twego głosu” młodej, acz niezwykle utalentowanej mangaczki, był mocno osobistą, obyczajowo-romantyczną opowieścią o prześladowaniu, ciężkich szkolnych czasach, miłości, przyjaźni, kruchych społecznych relacjach, niepełnosprawności, harcie ducha, depresji… Długo można by wymieniać, ale po co, każdy powinien przeczytać tę mangę i odkryć ją, a właściwie poczuć na własnej skórze.

 

„Ku twej wieczności” to rzecz zupełnie inna, bo stanowiąca połączenie bitewniaka (co na początku nie było oczywiste) z klasycznym fantasy, ale pomieszanym z science fantasy. Efekt finalny okazał się taki, że z pewnością niejeden fan Oimy był zdumiony i nie każdemu mogła taka manga podejść. Trzeba jednak zauważyć, że w swoim gatunku to kawał naprawdę dobrego komiksu. Nie wolnego od pewnym minusów, skoro autorce zdarza się z uporem powtarzać konkretne elementy (w tym ciągłe uśmiercanie postaci, z którymi zdarzyliśmy się już dobrze zapoznać, a nawet przywiązać do nich), ale i tak bardzo udanego.

 


Ten tom zaś, jak wszystkie poprzednie, doskonale pokazuje, jaka jest to opowieść. Mamy akcję, mamy spokojniejsze chwile, gdzie królują dialogi, mamy milczące, nastrojowe momenty, mamy też walki i lejącą się krew… A przede wszystkim mamy to, co najbardziej zachwyca w tej mandze. Czyżby chodziło o emocje? Nie, chociaż tych też nie brakuje. Świetne pomysły? Też nie, choć te są obecne. Co zatem? Oczywiście rewelacyjne ilustracje.

 

Rysunki Oimy bowiem to coś, co docenia się nawet jeśli nie trawi się mang fantasy. mające swój własny charakter i klimat, pełne detali, doskonale oddają wszystko to, co oddawać powinny. Grube kreski spotykają się tu z delikatnymi muśnięciami, a mrok z jasnością. I wszystko uchwycone jest iście doskonale.

 

W skrócie mamy tu kolejny dobry tom dobrej mangi. Głównie dla miłośników fantastyki, ale o to właśnie chodzi. Tym bardziej, że dobrą fantastykę wcale nie łatwo jest znaleźć.

 

Tytuł kupicie tutaj:




Komentarze