Nowi Mutanci (DVD)

CZAS NA MŁODYCH

 

Nowi mutanci to produkcja, która przemknęła przez świat bez większego echa. Więcej mówiło się o niej w czasach, kiedy to na przemian zapowiadano, że się pojawi, albo że nie pojawi się nigdy. Ostatecznie film miał swoją premierę w sierpniu 2020 roku i zarobił o wiele mniej, niż kosztował (zyski przy budżecie 67-80 milionów dolarów wyniosły niecałe 47 milionów), a teraz powraca w wydaniu DVD. Czy warto po niego sięgnąć? Co ma w sobie dobrego, a na jakim polu zawiódł?

 

Zanim odpowiem na te pytania, kilka słów o samej fabule. Danielle "Dani" Moonstar, Samuel "Sam" Guthrie, Illyana Rasputin, Roberto "Bobby" da Costa i Rahne Sinclair to grupa nastolatków obdarowanych mocami w wyniku mutacji. By nie zagrażać nikomu, zostają odizolowani w tajnym ośrodku. Tak przynajmniej wydaje się na początku. Prawda jest jednak taka, że w ich uwięzieniu kryje się coś więcej, a zło, z którymi przyjdzie im się zmierzyć, woli by pozostali zamknięci. Co się stanie, gdy młodzi herosi dowiedzą się o tym?

 

Powszechnie mówi się, że Nowi mutanci to najgorszy film z serii X-Men, ale wcale tak nie jest. Co prawda nawet współtwórca komiksowej serii o tym tytule, Bob McLeod, narzekał na film (a głównie na kwestię wybielenia Roberto – co we współczesnym kinie, gdzie nawet białych historycznych bohaterów zastępuje się czarnoskórymi aktorami jest rzadkością), ale prawda jest taka, że seria ma gorsze filmy. Poprzednia odsłona cyklu, czyli Dark Phoenix, nie była za dobra, ale nadal najsłabszym obrazem o marvelowskich mutantach pozostaje Wolverine – niby oparty na miniserii Claremonta i Millera, ale zmieniający ją nie do poznania, zabijający cały klimat i będący po prostu nudnym kinem akcji.

 


Nowi mutanci zaś to taka młodzieżowa fantastyka z porcją grozy, jakiej na rynku wiele. Fabularnie na kolana nie powala, ale i nie zawodzi szczególnie, bo chyba nikt nie oczekiwał złożonej treści, ważkich problemów społecznych czy przesłania. Który obraz z serii zresztą zawierał tego typu elementy? (nie mówcie tylko, że Logan, bo ten mocno przereklamowany film był dowodem na to, że co prawda wystarczy zwolnić tempo i wrzucić trochę przekleństw i krwi by niewymagający widz uznał kino za ambitne, ale na pewno nie usatysfakcjonuje to wymagających kinomanów). New Mutrnats nie mają takich ambicji. Chcą bawić i robią to całkiem przyzwoicie.

 


Owszem, nic tu nie zaskakuje, nic nie zachwyca, ale półtorej godziny seansu mija nam bez nudy. Przyzwoite aktorstwo, nie najgorsze efekty, fabuła niewymagająca myślenia i szybkie tempo sprawiają, że jako kino do obejrzenia z paczką przyjaciół, kiedy zajadacie się popcornem i śmiejecie z absurdów pojawiających się na ekranie, sprawdza się dobrze. Jeśli zaś chodzi o wydanie DVD, bo ono interesuje nas w tym momencie najbardziej, to niestety na płycie czeka na Was goły film, bez dodatków. Nie są one co prawda potrzebne, ale byłyby całkiem miłym akcentem dla fanów.

 

Reasumując: jeśli lubicie kino superhero, śmiało możecie obejrzeć Nowych mutantów. Wbrew pozorom to nie najgorsza część X-Men, a na tle wielu filmów superbohaterskich (że wspomnę m.in. Daredevila, Elektrę, dwa ostatnie Punishery czy nawet oba Hulki i Ant-Mana) wypada dobrze. I można go obejrzeć bez znajomości wszystkich filmów o X-Men.


Recenzja ukazała się wcześniej na portalu Planeta Marvel.

Komentarze