Poprzednie dwa tomy serii „Wujek Sknerus i Kaczor
Donald”, zbierającej chronologicznie ułożone wszystkie prace mistrza Dona Rosy,
były genialną rozrywką dla czytelników w każdym wieku. Oferowały bowiem dzieło
życia autora, a zarazem najwybitniejszy komiks o kaczkach – i jeden z najwybitniejszych
w dziejach – czyli „Życie i czasy Sknerusa McKwacza”. Po czymś takim można by
sądzić, że każdy kolejny tom wypadnie już blado, ale nic bardziej mylnego. Rosa
ani na moment nie przestaje zachwycać i każdy komiks znajdujący się w „Rozpuszczalniku
uniwersalnym” to prawdziwa perełka. A na tych, którym mało życia i czasów Sknerusa,
czekają kolejne opowieści przybliżające nam nieznane dotąd epizody z jego
młodości.
W tytułowej opowieści, Diodak wynajduje ciecz
zdolną rozpuści wszystko. Dosłownie. Z planetą Ziemią włącznie. Kaczki, by
zapobiec katastrofie, którą same wywołały chcąc szybko drążyć kopalnie, będą musiały
odbyć podróż do samego jądra naszego globu. Ale czy zdołają?
Potem nasi bohaterowie podejmą się poszukiwania
skarbu samego Krezusa, stawią czoła niekontrolowanemu zmniejszaniu się, a
Sknerus odkryje przed nami nieco kulisów jego znajomości ze Złotką O’Gilt. Jakby
tego było mało, czekają nas urodziny Donalda i… Wiele, wiele więcej.
Jakie powinny być komiksy dla dzieci, wie każdy –
lekkie, proste, przystępne, ponadczasowe i najlepiej jakby uczyły poprzez
zabawę. Komiksy Dona Rosy są takie, chociaż autor złamał tyle gatunkowych
prawideł, ile tylko mógł. Odrzucił część ponadczasowości, umieszczając ich
akcję w latach 50. XX wieku (czyli wtedy, kiedy ukazywały się najważniejsze
komiksy Carla Barksa, autora uwielbianego przez Rosę), a i wypełnił je wieloma
skomplikowanymi detalami czy pomysłami, zrozumiałymi głównie dla dorosłych
czytelników. Ale nie zapomina, że całość ma być lekka, zabawna, pełna przygód
(i to utrzymanych w klimatach filmów o Indianie Jonesie), ciekawostek i
świetnych pomysłów. A i nie zapomina też o nauce poprzez zabawę.
Rosa fascynuje się naukową stroną życia, ma bogatą
wiedzę – szczególnie z nauk ścisłych – i się nią bawi, co widać najbardziej w
tytułowej opowieści czy historii o zmniejszaniu się. U niego nauka potrafi być
fascynująca i porywająca do tego stopnia, że chce się ją zgłębić samemu. A wszystko
dlatego, że wplata ją w porywające fabuły, w których przygody i fantastyka
łączą się w prawdziwie genialną całość, która bawi i porusza tak dzieci, jak i dorosłych.
A wszystko to w przepięknie zilustrowanych – żaden z
autorów kaczek nie dbał nigdy tak o realizm i detale, jak Rosa – komiksach zebranych
w rewelacyjny album. Album pełen dodatkowych grafik, informacji zza kulis czy
życia samego autora, a także wszelkiej maści ciekawostek. Dodajcie do tego
świetne wydanie (kredowy papier, twarda oprawa), dobry przekład i dbałość
(jakże słuszna w przypadku tak świetnych prac), by przekazać je nam w jak najbliższej
samemu autorowi formie i dostaniecie rzecz, którą powinniście mieć na swojej
półce. Jak całą kolekcję Dona Rosy (a najlepiej i Carla Barksa, do komiksów
którego Rosa nieprzerwanie się odnosi).
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz