Wujek Sknerus i Kaczor Donald #6: Rozpuszczalnik uniwersalny - Don Rosa

KACZKI, PRZYGODY I NAUKA

 

Poprzednie dwa tomy serii „Wujek Sknerus i Kaczor Donald”, zbierającej chronologicznie ułożone wszystkie prace mistrza Dona Rosy, były genialną rozrywką dla czytelników w każdym wieku. Oferowały bowiem dzieło życia autora, a zarazem najwybitniejszy komiks o kaczkach – i jeden z najwybitniejszych w dziejach – czyli „Życie i czasy Sknerusa McKwacza”. Po czymś takim można by sądzić, że każdy kolejny tom wypadnie już blado, ale nic bardziej mylnego. Rosa ani na moment nie przestaje zachwycać i każdy komiks znajdujący się w „Rozpuszczalniku uniwersalnym” to prawdziwa perełka. A na tych, którym mało życia i czasów Sknerusa, czekają kolejne opowieści przybliżające nam nieznane dotąd epizody z jego młodości.

 

W tytułowej opowieści, Diodak wynajduje ciecz zdolną rozpuści wszystko. Dosłownie. Z planetą Ziemią włącznie. Kaczki, by zapobiec katastrofie, którą same wywołały chcąc szybko drążyć kopalnie, będą musiały odbyć podróż do samego jądra naszego globu. Ale czy zdołają?

Potem nasi bohaterowie podejmą się poszukiwania skarbu samego Krezusa, stawią czoła niekontrolowanemu zmniejszaniu się, a Sknerus odkryje przed nami nieco kulisów jego znajomości ze Złotką O’Gilt. Jakby tego było mało, czekają nas urodziny Donalda i… Wiele, wiele więcej.

 

Jakie powinny być komiksy dla dzieci, wie każdy – lekkie, proste, przystępne, ponadczasowe i najlepiej jakby uczyły poprzez zabawę. Komiksy Dona Rosy są takie, chociaż autor złamał tyle gatunkowych prawideł, ile tylko mógł. Odrzucił część ponadczasowości, umieszczając ich akcję w latach 50. XX wieku (czyli wtedy, kiedy ukazywały się najważniejsze komiksy Carla Barksa, autora uwielbianego przez Rosę), a i wypełnił je wieloma skomplikowanymi detalami czy pomysłami, zrozumiałymi głównie dla dorosłych czytelników. Ale nie zapomina, że całość ma być lekka, zabawna, pełna przygód (i to utrzymanych w klimatach filmów o Indianie Jonesie), ciekawostek i świetnych pomysłów. A i nie zapomina też o nauce poprzez zabawę.

 


Rosa fascynuje się naukową stroną życia, ma bogatą wiedzę – szczególnie z nauk ścisłych – i się nią bawi, co widać najbardziej w tytułowej opowieści czy historii o zmniejszaniu się. U niego nauka potrafi być fascynująca i porywająca do tego stopnia, że chce się ją zgłębić samemu. A wszystko dlatego, że wplata ją w porywające fabuły, w których przygody i fantastyka łączą się w prawdziwie genialną całość, która bawi i porusza tak dzieci, jak i dorosłych.

 

A wszystko to w przepięknie zilustrowanych – żaden z autorów kaczek nie dbał nigdy tak o realizm i detale, jak Rosa – komiksach zebranych w rewelacyjny album. Album pełen dodatkowych grafik, informacji zza kulis czy życia samego autora, a także wszelkiej maści ciekawostek. Dodajcie do tego świetne wydanie (kredowy papier, twarda oprawa), dobry przekład i dbałość (jakże słuszna w przypadku tak świetnych prac), by przekazać je nam w jak najbliższej samemu autorowi formie i dostaniecie rzecz, którą powinniście mieć na swojej półce. Jak całą kolekcję Dona Rosy (a najlepiej i Carla Barksa, do komiksów którego Rosa nieprzerwanie się odnosi).

 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze