Yotsuba! #12 - Kiyohiko Azuma

CUKIEREK ALBO PSIKUS

 

Niedawno pisałem, że „Dobranoc, Punpunie” to najlepsza seria, jaką ma w swojej ofercie wydawnictwo Kotori. A co znajduje się na drugim miejscu ich publikacji? Oczywiście genialna „Yotsuba!”, która jednocześnie stanowi nie tylko najlepszą komedię z jego oferty, ale i jedną z najlepszych humorystycznych serii w dziejach mangi. Najnowszy jej tom zaś tylko potwierdza po raz kolejny, że cykl ten znać warto, bo niewiele rzeczy potrafi rozbroić czytelnika z taką mocą i skutecznością.

 

Co w tym tomie czeka na naszą szaloną dziewczynkę? Tygrys podejmuje się nauczenia jej wiązania kokardy. Ważniejsze jednak jest to, co nadciąga, czyli Halloween. Yotsuba już cieszy się na przebieranie, ale i zbieranie słodyczy. Tylko, że tata twierdzi, że słodycze są niezdrowe! Na koniec zaś na naszą bohaterkę czeka niezwykłe wydarzenie – biwak! Co ją jednak na nim spotka? I co z niego wyniesie?

 

„Yotsuba!” to jakże niepozorna seria. Ot kolejna opowieść o dziecku, które próbuje poradzić sobie z problemami, jakie zsyła mu świat i inni ludzie, można by powiedzieć. Ile było już takich opowieści? Ile dzieci przeszło do historii popkultury? I ile podobnych pytań jeszcze muszę zadać, by pokazać Wam, jak niewiele dzieliło dzieło Azumy od stania się kopią podobnych mu tworów czy utonięcia w morzu tego typu historii. Na szczęście to, co wyszło spod jego ręki, okazało się tak doskonałe, że pobiło zdecydowaną większość konkurencji i sprawiło, że „Yotsuba!” stała się jedna z tych mang, które absolutnie każdy powinien poznać. Nie ważne czy ma dziesięć, pięćdziesiąt czy sto lat.

 

Skąd ta siła tej serii? A z prostej przyczyny: geniuszu autora w przemienianiu codziennych spraw i wydarzeń, które dla nas są normalnością, w prawdziwie gigantyczne wyzwania dla głównej bohaterki. Azuma, zupełnie jak sama Yotsuba, wynajduje w normalności rzeczy, na które my byśmy nie zwrócili uwagi, próbując je wytłumaczyć na sposób rozumienia dziecka, które właściwie niczego nie rozumie i odkrywa w nich rzeczy autentycznie rozbrajające. Co więcej u niego rozbroić potrafi dosłownie wszystko, nie tylko humor sytuacyjny czy słowny.

 


I tu docieramy do rysunków, które są iście perfekcyjne, choć nas pierwszy rzut oka wyglądają bardzo prosto. Spójrzcie tylko na miny Yotsuby albo na to, jak wygląda zamknięta w śpiworze czy przebrana za dynię. Wyraz jej twarzy czy jej gesty (swoją drogą, by odróżnić ją od innych postaci, autor rysuje ją w sposób prostszy i bardziej cartoonowy, niż resztę) – trudno się nie zaśmiać, ale i trudno też nie ulec urokowi Yotsuby (tak, jako bohaterki, jak i serii). I to właśnie wielka siła tego komiksu. Siła rozbrajania czytelnika, który siada by chwilę poczytać, a potem orientuje się, że nie może odłożyć tomiku na półkę przed jego skończeniem.

 

Jednocześnie wszystko to nie jest wcale głupie. A przy okazji zupełnie inaczej opowieść odbiorą dzieci, inaczej młodzież, a w jeszcze inny sposób dorośli. Dlatego polecam ją każdemu i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

 

Tytuł kupicie tutaj:




Komentarze