„Chainsawman” się rozwija. Seria ta od początku
jakże zaskakująco udana, nie pozwalała miłośnikom gatunku na chwilę nudy. I nie
pozwala na nią teraz, oferując wszystko to, co w niej najlepsze, dorzucając do
tego jeszcze porcję nowości – dobrze pasujących do reszty – i gwarantujących
dobrą, mocną zabawę wszystkim, którzy kochając shouneny, chcieliby mocniejszej,
wulgarniejszej i bardziej skierowanej do dorosłych opowieści.
Nasi bohaterowie pchani własnymi motywacjami,
zostali odcięci od świata w budynku, gdzie czas płynie tak, jak życzy sobie
tego demon. Nie mogąc wydostać się na zewnątrz, trafiają w sam środek sytuacji,
która może skończyć się dla nich bratobójczą walką. Denji, który ma zostać
ofiarą, chcąc realizować swoje seksualne fantazje, wpada na pomysł pokonania
wroga. Pomysł jakże dla niego bolesny…
„Chainsawman” to seria bezkompromisowa. Jej autor
wziął wszystkie najważniejsze elementy shounena i przeniósł je na grunt, na
którym nie musi się hamować. W efekcie powstała seria, w której pełno jest
krwi, brutalności, wulgarności czy erotyki, która nawet nie wymaga umotywowania
czy zasadności, a jednocześnie rzecz jest lekka, zabawna i dynamiczna. Jest tu
typowy bitewniak, jest też horror, a wszystko to zmiksowane w specyficzny
produkt finalny, który mocni przypomina mangowy odpowiednik metalowej muzyki –
w sam raz do odreagowania, ale i docenienia kompozycji, treści i wykonania.
W tym tomie do całej tej iście szalonej mieszanki
dorzucona zostaje nuta obrzydliwości. Nie będę Wam zdradzał o co chodzi, ale
powiem, że pasuje to do „Chainsawmana”. Czy mnie to ruszyło? Nie, jak i nie
rusza przemoc w tej mandze, ale nie każdy jest tak odporny na podobne elementy,
więc czuję się w obowiązku poinformować Was o nich. Ale czy ktoś, kto nie kocha
tandetnych, ale w tej cudowny sposób, w jaki tandetne były opowieści grozy z
lat 70. i 80. XX wieku, horrorów, w których trafić można i na nagość, i na odpychającą
rzeź, sięgnąłby po ten tytuł? Wątpię. Każdy jednak, kto sięga po niego kochając
tego typu dzieła, będzie bardzo zadowolony, a momentami wręcz zachwycony. Tym
bardziej, że to wcale nie głupia opowieść.
I jakże znakomicie narysowana. Patrząc na całość,
na pierwszy rzut oka można dość do wniosku, że autorowi się nie chciało. Brudna
kreska, czasem iście szkicowane grafiki, prostota, ale… właśnie w tym tkwi siła
tej opowieści. w tej niechlujności, brudzie, mroku… Ma to swój urok, wpada w
oko, jest dynamiczne, ale też i potrafi być bardzo przyjemne wizualnie. Czy musze
dodawać coś jeszcze?
Kto ceni szalone horrory i dobre, dynamiczne opowieści
dla dorosłych, niech sięga w ciemno. Może i fabuła brzmi idiotycznie, ale
uwierzcie mi, nawet mimo ewidentnych bzdur pojawiających się w treści, wszystko
tu kupuje czytelnika. I po skończeniu chce się więcej i więcej.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz