Rick Remender to autor wielu różnorodnych serii
komiksowych, z których naprawdę sporą ilość mogliśmy czytać po polsku. Jedne są
poważne i depresyjne, inne lekkie i zabawne, wszystkie łączy jedno – sentyment,
czy to do dawnych czasów, czy konkretnych dzieł popkulturowych. „Deadly Class” łączy
w sobie nie tylko owe sentymenty, odnoszące się zarówno do przedostatniej
dekady XX wieku, jak i konkretnych tytułów, ale też i stanowi bodajże
najdoskonalsze z dzieł tego scenarzysty, które chyba jako jedyne autentycznie
porusza i zachwyca.
Egzamin końcowy był dla bohaterów iście morderczym
wyzwaniem. Morderczym zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Niestety ci, którzy
zdołali go przeżyć, nie mogą odetchnąć z ulgą, bo oto na scenę wkracza nowy
rocznik dzieciaków, które zaczynają naukę w akademii. Tymczasem Saya ma okazję
wejść do elity, ale żeby to zrobić będzie musiała pożegnać się z
człowieczeństwem. Jaką decyzję podejmie?
Rick Remender to autor, który nie należy do
komiksowych geniuszy. To bardziej wyrobnik, który robi przyzwoite komiksy,
miewa dobre pomysły, ale jednocześnie ma problemy z rozwinięciem ich w coś
konkretnego. Najgorzej wychodzą mu komiksy superhero, których zwyczajnie nie
czuje, ale i w tych bardziej autorskich zdarzało mu się jedynie kopiować
doskonale wszystkim znane pomysły (choćby z mang), co niejednego czytelnika
mogło odstręczyć od lektury. Ale w swojej karierze stworzył jedno rewelacyjne
dzieło i jest nim właśnie „Deadly Class”.
Co to za seria? Chyba nikomu nie trzeba tego mówić,
bo na rynku mamy już pięć jej tomów, a i serial nakręcony na jej podstawie też
przyciągnął widzów, ale jeśli ktoś by nie wiedział, mamy tu do czynienia z
opowieścią wyjętą żywcem z lat 80. To wtedy w kinie nawet najbardziej szalone,
dziwaczne i niepasujące pomysły nie tylko uchodziły twórcom na sucho, ale
przede wszystkim dobrze się sprawdzały. I to wtedy brutalność i mrok często
łączyły się z lekkością i humorem. Remender, tworząc „Deadly Class”, pamiętał o
tym wszystkim, ale też i tym, jakie były to lata dla niego. Ciężkie czasy
liceum, gdzie spotkało go więcej dobrego, niż złego, czasy wspominane przez
niego, jak piekło.
I właśnie dzięki osobistemu zaangażowaniu w fabułę,
„Deadly Class” jest tak świetne. Zdeprecjonowany, doświadczony przez życie
bohater, który przypomina samego Remendera, świetna akcja, szaleństwo, lekkość,
mrok, brutalność, wulgarność, ale też i pewna doza humoru, połączona z iście
mangową dynamiką, sprawiają, że komiks czyta się jednym tchem, wciągając się w
fabułę i angażując emocjonalnie. Idiotyczny z pozoru pomysł na szkołę dla
dzieci bandytów broni się tu doskonale, a całość zachwyca także dzięki
doskonałej szacie graficznej – proste, mroczne ilustracje, oszczędny kolor i
czerń spotykająca się z wyrazistymi barwami sprawiają, że „Deadly Class”
wygląda niczym kino z lat 80. Wszystko to razem wzięte daje rewelacyjny komiks.
Najlepszy w karierze Ricka Remendera i po prostu jedną z najciekawszych serii
komiksowych ostatnich lat. Warto więc sięgnąć po ten tytuł i dać mu się porwać.
Komentarze
Prześlij komentarz