„Dziewczyna do wynajęcia” to ze wszech miar typowa
komedia romantyczna, oparta na komicznych pomyłkach. Typowa, ale ze względu na
swój ogólny charakter, skierowana głownie do płci brzydkiej. Chociaż każdy, kto
lubi opowieści o miłości typu „poznali się, nienawidzą się, ale na końcu i tak
będą razem”, będzie usatysfakcjonowany. I znajdzie sporo powodów do śmiechu i
uśmiechu, bez nachalnego epatowania emocjami.
Kazuya został rzucony przez dziewczynę, więc
wynajął sobie specjalistkę od randek. Pech chciał, że pozwolił babci myśleć, że
to jego autentyczna dziewczyna, przez co teraz musi udawać, że rzeczywiście
jest w związku. Ale skąd brać na to pieniądze? A tymczasem coraz więcej osób, w
tym jego ex, wie o jego nowej dziewczynie i sytuacja się komplikuje. Czym skończy
się to wszystko? Szczególnie, że oboje nie pałają do siebie sympatią, a ciągle
na siebie wpadają nawet w życiu prywatnym?
Po tytule i zapowiedziach swoistej erotyki, można
być zaskoczonym, czytając „Dziewczynę do wynajęcia”. To nie komiksowa wersja „Pretty
Woman”, w której facet zakochuje się w wynajętej prostytutce. To też nie
swoista polemika z „Video Girl Ai”, z którą seria się kojarzy, a która przesycona
była nagością. „Dziewczyna do wynajęcia”, choć pewne erotyczne aspekty posiada,
to przede wszystkim komedia i to taka, która wcale nie atakuje nas także
romantyzmem. Bo na każdym polu jest rzeczą stonowaną, łagodną i nastawioną na serwowanie
nam kolejnych komicznych pomyłek, czym ma zapewne przekonać nas, że może tym
razem rzecz nie skończy się happy endem, a bohaterowie na koniec nie będą
razem.
Wracając jednak do samej opowieści, mamy tu
bohatera nieudacznika, jego jeszcze mniej zdolnych kolegów, dziewczynę która na
co dzień jest pomijaną przez wszystkich szarą myszką, by w ramach płatnych randek
przeistaczać się w ideał oraz wiele postaci pobocznych. Bohaterowie zmuszeni
zawrzeć umowę, odkrywają siebie, poznają coraz lepiej, ale… niewiele to
zmienia. Ona jest nieznośna, on fajtłapowaty, ich umowa przynosi korzyści dla
obu stron, ale nie tak do końca. A z wszystkim tym wiąże się wiele komicznych
sytuacji, które sprawiają, że czytelnik autentycznie się śmieje, zamiast tylko
uśmiechać.
Oczywiście świetna jest tu także szata graficzna. Niby
prosta, ale kreska jest dopracowana, ma swój charakter, a tła tradycyjnie wypadają
realistycznie. Do tego bohater, tak jak powinien, jest dostatecznie nijaki by
każdy czytelnik płci męskiej mógł się z nim identyfikować – i ma wiele
znajomych problemów – a bohaterka ładna i seksowna. A wszystko to ma w sobie
także całkiem sporo uroku i naprawdę dobrze wygląda.
A razem wzięte daje kolejną dobrą serię. Serię do
pośmiania się i rozerwania. Ja bawię się dobrze i nie żałuję ani chwili
spędzonej z serią.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz