Gefährlich
ist, wer Schmerzen kennt
Vom
Feuer, das den Geist verbrennt (bang bang)
Gefährlich
das gebrannte Kind
Mit
Feuer, das vom Leben trennt
Ein
heißer Schrei
Feuer frei
- Rammstein
„Fire Force” wypada coraz lepiej. Takie wrażenie
mam po lekturze tomu ósmego. Przede wszystkim graficznie, bo więcej tu scen,
które z miejsca wpadają w oko i mają swój klimat. Jeśli zaś chodzi o fabułę to
ta trzyma dotychczasowy poziom. A więc taki, który usatysfakcjonuje miłośników
shounenów.
Zaczyna się dziać.! Gdy dr Giovani, kapitan trójki,
dopuszcza się z białymi szatami ataku na warsztat Vulcana, żeby zdobyć klucz do
Amaterasu, dochodzi do spotkania Shou i Shiry. Dwaj bracia, stojący po przeciwnych
stronach barykady będą musieli zmierzyć się ze sobą. Ale czy ta bratobójcza
walka ma sens? Jeszcze gorsze jest to, że wróg ma przewagę liczebną i wszystko
wskazuje na to, że nasi bohaterowie nie mają szans. A to przecież jedynie
kolejny przystanek na drodze do osiągnięcia postawionego sobie celu!
„Fire Force” to seria prosta. To także seria
złożona ze schematów typowych dla gatunku. Wreszcie to seria, która bazuje na
powielaniu znanych i lubianych elementów. Ale co z tego, skoro nawet jeśli nie
ma w niej oryginalności, wciąż chętnie po nią sięgam? Właśnie. Co w takim razie
sprawia, że nadal z ochotą ją czytam?
Przede wszystkim to, że wciąż dostarcza naprawdę
dobrej zabawy. jest tu akcja, są walki, tajemnice, fantastyka, nuta erotyki,
humor, twardzi faceci, ładne kobiety, wrogowie do pokonania, wyzwania, którym trzeba
stawiać czoło… Wszystko to podane jest w sposób lekki i dynamiczny, potrafi rozbawić
(najlepsze w serii pozostają sceny z biedną bohaterką, która zawsze kończy
przypadkowo zmolestowana) i ma swój urok. Co prawda ci, którzy znają już
mnóstwo podobnych opowieści (a tych nie brakuje – weźmy na przykład podobne do „Fire
Force” „Ao no Exorcist”) , nie dadzą się aż tak porwać, ale i oni się nie
zawiodą.
Do tego mamy też niezłą szatę graficzną. Niezłą, bo
przypominającą inne dzieła, a czasem oferującą dziwną perspektywę czy tym
podobne zabiegi (choć już coraz rzadziej), ale przyjemną dla oka i dobrze
pasującą do treści. Kto kocha shouneny i chce kolejnej dawki tego typu emocji,
będzie bawił się naprawdę dobrze.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz