Joe Hill, syn Stephena Kinga, to zdecydowanie jeden z największych współczesnych psiarzy horrorów, co potwierdza każdą kolejną swoją książką. I nie tylko. W odróżnieniu od ojca, mocno wniknął też w świat komiksów. Jego najnowszy projekt na polu opowieści graficznych to autorska seria zamkniętych opowieści pisanych przez niego lub innych, cenionych autorów, „Joe Hill House Comics”. A „Kosz pełen głów”, otwierająca tę linię wydawniczą publikacja, to kawał świetnej opowieści grozy, która spodoba się zarówno miłośnikom autora, prozy jego ojca, jak i wszystkim ceniącym dobre horrory.
Główną bohaterką komiksu jest studentka, która
zakochana jest w młodym policjancie. Czyżby od teraz czekało ich życie pod
szyldem „i żyli długo i szczęśliwie”? Wszystko na to wskazuje, gdy czeka ich
wspólnie spędzony czas, ale szybko okazuje się, że w tym świecie wszystko może
być prawdziwym koszmarem, w którym trzeba będzie walczyć o życie. Mrok czai się
tuż za rogiem i jest bardzo spragniony…
Stephen King to autor, który kiedy tylko mógł,
wyrywał się z własnych granic, badając nowe grunty i przecierając szlaki. To,
że szybko podbił kino to jedno, to, że jego opowiadania, jako jednego z
nielicznych, zaczęły sprzedawać się równie dobrze, co książki, to drugie. Ale jednocześnie
był prekursorem na rynku e-booków, współtworzył albumy ze zdjęciami,
reżyserował i pisał filmy i seriale itd. itd. Do świata komiksu też zawędrował,
czego wynikiem były dzieła „Opowieści makabryczne” i pierwszy album „Amerykańskiego
wampira”, ale nigdy nie wniknął za bardzo w to medium. Nie to, co jego syn,
który dał niezły popis serią „Locke & Key”, a teraz powraca z własnym
projektem.
„Joe Hill House Comics” to wspólna inicjatywa Hilla
i wydawnictwa DC Comics. W efekcie powstało pięć zamkniętych opowieści, z
których dwie napisał sam Joe Hill. Reszta, jak wydany jednocześnie z „Koszem
pełnym głów” album „Rodzina z domku dla lalek”, stworzona została przez innych
twórców. Nie ma co jednak ukrywać, że i tak największą atrakcją pozostają
komiksy, które napisał syn Stephena Kinga. A „Kosz” to kawał dobrej lektury, gwarantującej
świetną rozrywkę wszystkim miłośnikom opowieści z dreszczykiem.
Tak, jak jego ojciec w „Opowieściach makabrycznych” mocno czerpał z komiksów wydawnictwa EC Comics, specjalizującego się w tanich, brutalnych horrorach, tak Hill – choć też niewolny od ich wpływów – mocno czerpie z grozy typowej dla lat 80., podlanej współczesnymi motywami i nawiązaniami do prozy ojca. W konsekwencji mamy tu opowieści, gdzie konkretna akcja łączy się ze świetnym klimatem, a także nutą widowiskowych scen. Jest tu napięcie, jest udany nastrój… Czy „Kosz pełen głów” straszy? Nie, ale mnie nie wystraszył nigdy żaden komiks (choć najbliższe tego były „Domu”, „Gyo” i „Uzumaki”). Za to dzieło Hilla dostarczyło mi naprawdę dobrej, dobrze, mimo prostoty narysowanej rozrywki, którą polecam każdemu miłośnikowi horrorów i opowieści w stylu Stephena Kinga.
Komentarze
Prześlij komentarz