Avengers: Nie poddamy się – Al Ewing, Mark Waid, Jim Zub, Kim Jacinto, Pepe Larraz, Paco Medina

KONIEC PEWNEGO ETAPU

 

„Marvel Legacy” to inicjatywa, która niedawno się zaczęła, a teraz już dobiega końca. A wszystko za sprawą tego albumu, który ma za zadanie zamknąć pewien etap w dziejach Marvela i jego bohaterów, a także otworzyć nas i ich na kolejny rozdział naszej opowieści. Rozdział swoją drogą trwający do dziś. A wychodzi mu to naprawdę dobrze, dzięki czemu w ręce czytelników trafia imponujący rozmachem corssover, który czyta się tak, jak ogląda dobre kinowe epic movies.

 

Stało się coś złego. Potężne siły, najpotężniejsze we wszechświecie, zmieniły Ziemię w swoistą planszę do gry. Najwięksi ziemscy herosi muszą połączyć siły, by stawić czoła zagrożeniu. Cztery drużyny Avengers, wspierane przez tajemniczą Wojażerkę, stają do walki, ale czy mają jakiekolwiek szanse? Wszystko wskazuje na to, że nie…

 

W Polsce regularne wydawanie serii Marvela, pierwsze takie po wielu latach, odkąd upadło wydawnictwo TM-Semic, a po nim także inicjatywa Dobry Komiks, zaczęło się od wystartowania linii wydawniczej Marvel Now. Jej koniec nadszedł wraz z eventem „Tajne wojny”, który zniszczył, a potem scalił wszystkie uniwersa. Po nim zaczęło się wydawanie Marvel Now 2.0, które trwa po dziś dzień. Rzecz w tym, że w ramach tej linii wydawniczej powstały takie wewnętrzne podziały, jak „All-New, All-Different Marvel” – odnoszące się do kilku pierwszych tomów restartowanych serii – czy „Marvel Legacy”, stanowiące powrót do korzeni i starej numeracji (choć takie serie, jak „All-New Wolverine” zachowały obecną liczbę na okładce). Opowieść „Avengers: Nie poddamy się” to zamknięcie tego etapu, domknięcie i rozwiązanie wielu wątków, a przy okazji sygnał do restartu: już wkrótce serie wystartują od nowa, z nową numeracją i, najczęściej, pod skrzydłami innych twórców, jaki „Fresh Start”.

 


Zanim to jednak nastąpi, czeka nas jeszcze sporo komiksów dopinających wszystko to, co do tego czasu dopięte być musi a także ta opowieść. Trudno nazwać ją eventem, bo ograniczona jest tylko do przygód Avengers, ale właśnie eventowi jest ona najbliższa. Mnóstwo gwiazd wydawnictwa, widowiskowa, epicka akcja, szybkie tempo, wiele ważnych dla uniwersum wydarzeń… Mark Waid, scenarzysta, który potrafi napisać zarówno genialne, jak i beznadziejne komiksy, z pomocą Ala Ewinga, tworzy fabułę, która wciąga, dostarcza widowiskowej akcji i nie pozwala się nudzić żadnemu miłośnikowi komiksów. Ekipa rysowników zaś dba, by wszystko to wyglądało epicko i przyjemnie dla oka.

 

I tak oto czytelnicy dostają liczący czterysta stron komiks, który wciąga i robi wrażenie. Owszem, to tylko jeszcze jedna superbohaterska bijatyka, ale za to jaka. Czyta się ją świetnie, przyjemnie ogląda, a sam tom pozwala na całkiem sporą porcję rozrywki. I tyle wystarczy, by załapać za ten komiks i zanurzyć się w świecie Avengers i kolejnej ich walki o przetrwanie. Walki, co warto nadmienić, mającej też pewien sentymentalny urok.

 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze