Chociaż okładka albumu „Deadpool kontra Staruszek
Logan” nie zachęca zbytnio do sięgnięcia po ten komiks, tak naprawdę to, co
kryje się w środku warte jest poznania. Bo chociaż to tylko komiks rozrywkowy,
coś do pośmiania się i obejrzenia kilku pełnych akcji scen, dzieło Shalvy’ego i
Hendersona to kawał dobrej zabawy. Głównie dla miłośników obu postaci, ale nie
tylko, bo każdy, kto ma ochotę na lekkie, niewymagające wnikania w setki
zeszytów historii superhero, też nie będzie zawiedziony.
Broń X eksperymentowała na wielu mutantach. Dwóch z
nich stało się szczególnie sławnymi i tak się złożyło, że obaj posiadali
czynnik gojący. A przy okazji obaj byli doskonałymi mordercami.
Pierwszy z nich nazywa się Wade Wilson – Deadpool. Niegdyś
umierał na raka, potem dał się wciągnąć w chore eksperymenty, które zmieniły jego
ciało w coś, na co lepiej nie patrzeć, ale za to pozwoliły mu przeżyć. Od tamtej
pory działa jako szalony najemnik, któremu gęba się nie zamyka, czasem działając
po stronie dobra, czasem… Sami wiecie.
Ten drugi to Staruszek Logan. Niegdyś był X-Menem,
ale po tym, jak został wmanewrowany w zamordowanie swoich przyjaciół, załamał
się. Ze zrujnowanego, postapokaliptcyznego świata w wyniku „Tajnych wojen” trafił
do naszej rzeczywistości i tu stara się odnaleźć.
A teraz obaj łączą siły, by ocalić nastoletnią
mutantkę przed ludźmi, którzy chcą wykorzystać jej moce. Szybko jednak okazuje
się kto tu kogo będzie bardziej potrzebował. I kto tak naprawdę z kim będzie
walczył!
„Deadpool kontra Staruszek Logan” to bardziej bonus
dla fanów tego pierwszego. Lżejszy i zabawniejszy, niż typowe przygody
Staruszka Logana, które zresztą niedawno skończyły się na polskim rynku. Ale jednocześnie
i miłośnicy przygód naszego postarzałego rosomaka też nie będą zawiedzeni, bo to
sympatryczny dodatek do serii, którą znali i lubili. Nieco inny, ale wcale nie
taki odległy, jak można by sądzić.
Reszta to typowy jednorazowy crossover. Sporo akcji,
walki, szybkie tempo, popisowe sceny… Czyta się to szybko, lekko i przyjemnie. Nie
myśli, nie zastanawia się nad niczym, po prostu dobrze bawi. Tym bardziej, że
środek wypada o wiele lepiej graficznie, niż okładka (z tylu niezłych grafik na
reprezentacyjną wybrano tę najsłabszą). Kreska jest nieco bardziej brudna i
cartoonowa, niż zazwyczaj, ale dobrze pasuje do opowieść, ma swój urok i oferuje
kilka naprawdę udanych scen. I tyle wystarcza, by album wart był poznania.
Kto lubi Deadpoola, Logana i superhero, będzie zadowolony. To typowa, ale udana opowieść. Jednorazowa, samowystarczalna i całkiem sympatryczna.
Komentarze
Prześlij komentarz