Czwarty i przedostatni tom „Hitmana” to kolejna
porcja bezkompromisowej jazdy bez trzymanki. Tak najkrócej można podsumować tak
album, jak i serię. I chociaż za nami już grubo ponad pięćdziesiąt zeszytów, po
lekturze czuje się tylko niedosyt. I żal, że kolejna część będzie już ostatnią
naszą wspólną przygodą z zabójczym Tommym.
Trzęsienie ziemi sprawia, że Gotham City zostaje
uznane za niewarte ratowania. Skazane na popadnięcie w ruinę miasto staje się centrum
anarchii i rozkładu, gdzie każdy, który nie uciekł, dał się opanować swoim najgorszym
instynktom. Ale czy płatni zabójcy mają się z czego cieszyć, skoro teraz w
Gotham każdy jest gotów zabić każdego za darmo? Tradycyjnie jednak Tommy nie
może narzekać na nudę. Jednak walka z dinozaurami czy wampirami to nic w
porównaniu z tym, co już wkrótce go czeka…
Jaki jest „Hitman”, wie każdy, kto czytał choć
jeden zeszyt tej serii. Kto nie czytał, musi wiedzieć, że to z jednej strony
typowe dzieło dla jego scenarzysty, Gartha Ennisa, z drugiej zaś zdecydowanie
lżejsze, prostsze i nastawione bardziej na rozrywkę, niż najsłynniejsze tytuły,
nad którymi pracował, jak choćby „Kaznodzieja”, „Hellblazer” czy „Pielgrzym”. W
tych wymienionych pozycjach Ennis serwował nam poważne opowieści z przesłaniem,
mocno filozofujące, analizujące ludzką psychikę i naturę, i sytuację społeczną
i polityczną, a często także historię i popkulturę. W „Hitmanie” jest inaczej.
To opowieść akcji, komediowa zresztą, nastawiona na szybkie tempo, strzelaniny,
pościgi itp. Pozostaje jednak zdecydowanie cięższa od np. „Pro.”.
I pełna jest typowych dla Ennisa elementów. Główny bohater
to kolejna wariacja na temat obdarzonego mocami twardziela rodem z westernów. Mordercy,
chama, ale jednak człowieka z zasadami, kierującego się własnym kodeksem i
potrafiącego pokazać się od dobrej strony. Towarzyszy mu typowy zawadiacki
przyjaciel, a obu łącza relacje typowo męskiej, opartej na honorze i męskiej
dumie znajomości. Życie głównego bohatera dopełnia też kobieta – twarda,
miotająca się, bo mająca własne poglądy, kolidujące z życiem i zwodem Tommy’ego.
Wszyscy oni zaś spotykają się w pełnych akcji i przygód
wydarzeniach. Tommy ciągle pakuje się w kłopoty, także te paranormalne, ciągle
też musi szukać wyjścia z sytuacji beznadziejnych. Robi to z gracją i z gracją wszystko
to serwuje scenarzysta, którego fabuły nie nudzą ani przez chwilę, a
specyficzne, brudno-cartoonowe grafiki McCrei doskonale to wszystko
uzupełniają, budując świetny klimat gdzieś na styku kreskówkowego Batmana, filmów
Burtona, tanich horrorów i typowych amerykańskich komiksów.
Reasumując, dobra, męska rozrywka gwarantowana. Lekka,
zabawna, ale i brutalna. Coś w sam raz dla dojrzałych miłośników komiksów,
którzy chcą rozrywki dostosowanej do własnego wieku i oczekiwań. I na dodatek
świetnie wydana.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz