Trzynasty tomik „Plunderera” to kolejna część
wypełniona akcją dosłownie po brzegi. Jak zawsze jednak jest to akcja ukazana w
tak wyśmienitym ujęciu, że nawet jeśli nie przepadacie za shounenami czy
bitewnikami, możecie znaleźć tu coś dla siebie. Bo seria ta to coś, co czyta
się tak znakomicie, że czytelnik na czas lektury potrafi zapomnieć o całym
świecie.
Walka trwa! Pele, który okazał się ostatnim z Czerwonych
Baronów, a jednocześnie osobą dowodzącą sekretnym oddziałem sił specjalnych, stanowi
nie lada zagrożenie. Lyne nie chce jednak wierzyć, że został on zdrajcą,
dlatego chce z nim walczyć samotnie. Ale jak ma to zrobić, skoro za
przeciwników ma także klony wyglądające, jak bliscy znajomi z czasów szkolnych?
I czy w takiej sytuacji ktokolwiek ma szansę na wygraną?
Znaczna część tomików „Plunderera” skoncentrowana
była na odsłanianej powoli zagadce, która intrygowała, budowała klimat,
wciągała i posuwała akcję do przodu, zaskakując coraz. Cały czas jednak był to
także bitewniak, w którym nie brakowało walk, a jak na shounen przystało, nie żałował
nam także dużej dawki humoru, łagodnej erotyki, a nawet uroku. Bo kto
powiedział, że urocze sceny mają być zarezerwowane tylko dla dziewczyńskich
mang?
Od pewnego czasu jednak „Plunderer” to już rasowy
bitewniak, który ani na moment nie zwalnia tempa. Zagadki zostały niemal rozwiązane,
akcja króluje na stronach, a jednak twórcy wciąż udaje się zaskakiwać czytelników.
A co ważniejsze robi to w naprawdę znakomitym stylu. Jednocześnie, choć
wydarzenia są epickie i poważne, wciąż znajdzie się tu miejsce na choćby
odrobinę humoru i uroku, a całość nieprzerwanie wciąga i intryguje. Bo może i
wiemy, że bohaterowie muszą przeżyć, bo takie już są prawidła gatunkowe, ale
czy wiemy to na pewno? „Pludnerer” to bowiem taka seria, gdzie możliwe jest
wszystko, o czym autor przekonał nas nieraz serwując naprawdę mocne sceny.
Do tego seria ta jest po prostu wyśmienicie zilustrowana.
Jak na shounen przystało, rzecz jest bardzo dynamiczna, pełna widowiskowych
scen, silnych facetów i pięknych kobiet. Ale – co w gatunku nie zdarza się
często – pozostaje bardzo klimatyczna i mroczna. Dzięki temu to, co mogłoby być
rozrywką stricte dla nastolatków, staje się przyjemnie dojrzalszą jej wersją satysfakcjonującą
zarówno miłośników gatunku, jak i starszych czytelników lubiących wypełnioną
akcją fantastykę.
Chyba nic więcej dodawać już nie muszę, prawda? „Plunderer”
to bowiem wyśmienita seria, którą czyta się jednym tchem i z ochotą na więcej. I
chociaż to już trzynasty tomik i wiemy już niemal wszystko, wciąż pozostawia po
sobie uczucie niedosytu.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostepnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz