Asteriks #5: Asteriks i Kleopatra – René Goscinny, Albert Uderzo

HISTORIA PEWNEGO NOSKA

 

Ostatnio mam, kolokwialnie mówiąc, fazę na przygody Asteriksa. Wszystko za sprawą wznowień od Egmontu, które pozwoliły mi w końcu poznać niektóre z losów dzielnych Galów. A mając ochotę na więcej, postanowiłem sięgnąć po kolejne tomy, odświeżyć stare… I tak oto mój pierwszy wybór padł na klasyczny album „Asteriks i Kleopatra”. Klasyczny, z samych początków istnienia serii (piąty w kolejności), ale wciąż pozostający jednym z najlepszych.

 

Kleopatra zakłada się z Juliuszem Cezarem, że udowodni mu wielkość swojego ludu i w ciągu trzech miesięcy pobuduje w Aleksandrii wspaniały pałac. Zadanie to zlecana Numerobisowi, beznadziejnemu architektowi, który od teraz musi albo wypełnić zadanie – co jest niemożliwe – albo zginąć w paszczy krokodyli. Szukając pomocy, udaje się do Panoramiksa, który zgadza się wspomóc biedaka tak magicznym eliksirem, jak i siłą rąk Obeliksa i Asteriksa. Wszyscy razem wyruszają więc do Egiptu, ale nie wiedzą jeszcze, jak wiele problemów na nich czeka…

 

Pamiętacie film „Asteriks i Obeliks: Misja Kleopatra”? Ta jedna z najlepszych ekranizacji komiksów europejskich w dziejach zachwycała humorem i pewnym metafikcyjnym podejściem do tematu. Nie był to jednak wymysł scenarzystów z XXI wieku, a oryginalne pomysły, które René Goscinny zastosował już w 1965 roku. Twórcy filmowi jedynie nieco je rozbudowali, ale wszystko, łącznie z samą fabułą (może poza żartami dla dorosłych), pozostało takie samo, jak w tym komiksie, który mimo upływu lat bawi i zachwyca, jak dekady temu.

 


Dlaczego? powtórzę, co już pisałem nie raz: bo to seria genialna w swej prostocie. Frazes? Być może, ale taka jest prawda. René Goscinny, który w swojej karierze stworzył wiele wielkich i kultowych opowieści („Lucky Luke”, „Iznogud” czy „Mikołajek” to tylko niektóre z nich), w „Asteriksie” wspina się na wyżyny swojego talentu, dzięki czemu opowieść jest tak doskonała. Z jednej strony mamy tu bowiem świetne przygody, które autentycznie wciągają, z drugiej doskonały humor bawiący, jak niewiele innych (humor, w którym mamy też miejsce na wiecznie aktualną satyrę), a wreszcie także i inteligentną zabawę historycznymi ciekawostkami, stereotypami czy motywami (tu ciągle powtarzane żarty odnoszące się do nosa). Wszystko to wieńczy obowiązkowy morał, ale morał podany w przystępny sposób, bez nachalnego dydaktyzmu.

 

Za to z naprawdę doskonałą szatą graficzną. Klasyka europejskiego komiksu nigdy nie jest źle narysowana, ale „Asteriks” i tak pozostaje najbardziej złożony w swej prostocie (także na polu kolorystycznym), dzięki czemu wszystko wygląda tu tak doskonale i z miejsca wpada w oko. Razem wzięte zaś daje nam naprawdę urzekającą, wciągającą i porywającą lekturę, w której każdy znajdzie coś dla siebie. 

Komentarze