Reiner Knizia, kultowy twórca licznych gier
planszowych, powraca z nową propozycją. Tym razem jest to gierka „Bits” w
wersji podróżnej, która ma stanowić swoistą odpowiedź na „Tetris” i jemu
podobne rozrywki cyfrowe. I chociaż rzecz nie jest wymagająca ani
skomplikowana, dostarcza naprawdę wciągającej rozrywki dla wszystkich miłośników
gier bez prądu.
Jeśli chodzi o zasady, gra jest prosa. Gracz lub
gracze (sporym plusem całości jest to, że można grać zarówno samotnie, jak i w
gronie do czterech przyjaciół) mają swoją planszę i kafelki i tymi ostatnimi,
muszą zapełnić ową planszę. Ale kafelki mają różne kształty i kolory, nie
zawsze będą do siebie pasować, a co za tym idzie, trzeba będzie pogłówkować. Gotowi?
„Bits” to kontynuacja bestsellerowej gry „Fits”. Nie
martwcie się jednak, jeśli nie znacie tamtej propozycji, nie ma to najmniejszego
znaczenia. Knizia stworzył kolejną samodzielną grę dla wszystkich. Nie ważne
bowiem czy macie osiem lat, osiemnaście, osiemdziesiąt czy sto osiem, jeśli
macie ochotę w coś zagrać i macie pół godzinki czasu, bo tyle wymaga od Was
gra, „Bits” to coś dla Was. Przypomina „Tetris” czy „Candy Crush” – albo jedną
z licznych, podobnych im propozycji – i chociaż tutaj nie oczyszczamy pola,
tylko mamy je zabudować, zasada jest podobna.
A jak to wszystko wciąga! Niby mamy tu prostą
gierkę, w którą bez trudu zagrają dzieci, a jednak rzecz angażuje, intryguje i
świetnie zabija czas nie tylko w podróży. Akcja jest dynamiczna, wymaga od nas
główkowania i zaangażowania, a także pozostaje miła dla oka. Zabawa zaś nie
jest tylko bezmyślną rozrywką, ale naprawdę stymuluje.
Dlatego zachęcam Was do sięgnięcia po „Bits”. Jeśli
znacie inne gry Knizi, wiecie że warto i nie muszę Wam niczego polecać. Jeśli nie,
a lubicie rozrywkę bez prądu, poznajcie, bo warto.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostepnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz