Z okazji powstania netflixowego serialu na
podstawie „Niewinnego”, wydawnictwo Albatros postanowiło wznowić powieściowy
pierwowzór. I dobrze się stało, bo jeśli jeszcze nie czytaliście tej powieści,
a cenicie prozę Cobena albo po prostu dobre thrillery (a te naprawdę ciężko
jest znaleźć), koniecznie powinniście ją poznać. Dlaczego? Bo to jeden z
lepszych tytułów, jaki autor ma w swojej bibliografii. Podobny do innych – jak zawsze
zresztą – ale za to intensywniejszy pod względem emocjonalnym.
Matt Hunter to prawnik, który nie miał łatwego
życia. Zabił człowieka, co prawda przypadkiem, ale otrząśnięcie się z tej
tragedii zajęło mu niemal dekadę. Teraz jednak wszystko zaczyna się układać:
robi karierę, ma kochającą żonę, na świat ma przyjść ich dziecko… Wszystko jest
pięknie, niemal idealnie. Do czasu.
Pewnego dnia Matt dostaje zdjęcie żony z innym
mężczyzną. Jakby tego było policja informuje go o znalezieniu ciała człowieka,
który go śledził. Czemu zmarły to robił? Nie wiadomo. Ale jedno jest pewne, to zaledwie
wstęp do tego, co czeka prawnika…
Prozę Cobena po raz pierwszy poznałem lata temu, bo
w czasach licealnych, kiedy to wręcz nałogowo zanurzałem się w literaturę z dreszczykiem
wszelkiej maści. Niewiele lektur z tamtego okresu przetrwało próbę czasu: właściwie
poza książkami Kinga, Mastertona czy klasyką science fiction chyba tylko Coben wciąż
jeszcze pociąga mnie niemal tak, jak przed laty. Dlaczego? Tym bardziej, że
thrillery i kryminały to gatunki, na jakie najbardziej narzekam – a przecież
taką literaturę uprawia ten twórca – a każda kolejna jego książka wydaje się
być skrojona według tego samego schematu i zawierać bardzo podobne szczegóły
akcji itd..?
A choćby dla tego, że są lekkie, dynamiczne i mają
całkiem udany klimat. Każda powieść Cobena to lekka, sympatyczna, prosta i wciągająca
rozrywka. Autor nie rozpisuje się, nie serwuje nam rozległych opisów i
porównań, nie smakuje słów, zamiast rozpisywać się, ogranicza to wszystko do
niezbędnego minimum, za to tempo lektury podkręca dużą ilością dialogów. Dzięki
temu jego powieści – i „Niewinny” nie jest tu wyjątkiem – mają iście filmowe
tempo. A że klimat jest tu całkiem udany, a dodatkowo w „Niewinnym” mamy więcej
emocji (pod tym względem powieść przypomina mi „Nie mów nikomu”), zabawa jest
naprawdę udana.
Dlatego jeśli lubicie książki z dreszczykiem, śmignijcie,
bo to dobra lektura. Stricte rozrywkowa, pozbawiona większej głębi, ale za to mająca
swój urok. Fanom polecać nie muszę, ale jeśli temat Was zainteresował, nie
zawiedziecie się, jeśli sięgniecie po „Niewinnego”.
Dziękuję wydawnictwu Albatros za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Na razie czytałam tylko jedną książkę Cobena, ale podobała mi się, więc na pewno sięgnę po więcej.
OdpowiedzUsuń