Smerfy i świat emocji #1: Smerf, który bał się ciemności - Thierry Culliford, Falzar, Antonello Dalena
Najnowsza smerfna propozycja od Egmontu to połączenie
komiksu i książeczki edukacyjnej. Połączenie sympatyczne i warte polecenia
najmłodszym fanom małych, niebieskich skrzatów, bo stworzone przez jednego z kontynuatorów
spuścizny Peyo, Thierry’ego Culliforda. I chociaż opowieści tej bliżej poziomem
do komiksów z cyklu „Smerfy i wioska dziewczyn”, niż kultowej klasyki, mali
miłośnicy Smerfów będą zadowoleni.
Każdy Smerf jest inny, każdy w czymś innym dobry,
nawet jeśli czasem – spójrzcie tylko na Marudę – w narzekaniu. Strachuś
natomiast najlepszy jest… w baniu się. Co prawda każdy ze Smerfów ma powody do obaw,
chociaż w wiosce żyje im się dobrze, bo w końcu ciągle poluje na nich zły czarnoksiężnik
Gargamel, ale ten jeden niebieski skrzat boi się bardziej, niż inni. I to do
tego stopnia, że nocą nie jest w stanie zasnąć, bo tak przeraża go ciemność. Gdyby
tak jeszcze bał się w ciszy, ale nie, on krzyczy, czym potrafi obudzić całą
wioskę. Dlatego też inne Smerfy postanawiają mu pomóc. Pomysłów mają na to
wiele, ale czy te mają szansę zadziałać?
„Smerfy i świat emocji” to seria, która ma pomóc
czytelnikowi zapoznać się z różnymi emocjami, uczuciami i tym podobnymi
sprawami. Nie robi tego w tak genialny sposób, jak wyśmienity film studia
Pixar, „W głowie się nie mieści”, ale też i nie zawodzą zarówno na polu
edukacyjnym, jak i rozrywkowym. Owszem, nie są publikacją tak uniwersalną, jak
klasyczne „Smerfy” Peyo, ale jako rzecz dla dzieci, sprawdza się dobrze.
Większość stron książeczki zajmuje komiks napisany
przez Falazara i Culliforda, a zilustrowany przez Dalenę. Fabularnie rzecz jest
typową lekką i zabawną opowiastką z morałem, podaną w prostszy sposób niż
standardowe komiksy z serii, sympatyczną i całkiem przyjemną. Akcja jest
szybka, nie ma tu zbyt wiele tekstu, a ten się pojawiający, wydrukowano większą
czcionką, by dziecko mogło samem zanurzyć się w lekturę. Tomik wieńczy część tekstowa
(ale również ilustrowana) poświęcona strachowi, z której dowiadujemy się czym
jest strach, po co nam on i jak sobie z nim radzić. A całość zamyka kilka słów
od psychologa.
Jak więc widać, mamy tu połączenie przyjemnego z pożytecznym,
a dodatkowo całość została przyjemnie zilustrowana. Owszem, grafiki są mniej
złożone, niż w dziełach Peyo, więcej w nich rozbudowanego i barwnego koloru, przykuwającego
wzrok czytelników, a także mniejsze jest zagęszczenie kadrów, ale nadal
wszystko to ma swój charakter i urok. Rzecz wydrukowana jest też w mniejszym
formacie, podkreślającym jej dziecięcy charakter, ale to już uwaga na
marginesie, bo nijak nie wpływa to na odbiór całości.
Reasumując, warto tę publikację podarować dzieciom.
Dorośli nie znajdą tu zbyt wiele dla siebie, ale gdy będą czytać komiks
pociechom, w niejednym odżyje sentyment. A najmłodsi będą dobrze się bawić i
czegoś przy okazji nauczą.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza
do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz