Strażnicy Galaktyki #3: Poszukiwanie nieskończoności – Gerry Duggan, Aaron Kuder, Marcus To

KONIEC POCZĄTKU CZY POCZĄTEK KOŃCA?

 

Ten tom „Strażników Galaktyki” to zarazem powrót serii do starej numeracji, co wiąże się ze świętowaniem jubileuszu 150. jej zeszytu, jak i zakończenie tego runu, jako takiego. Jednocześnie jednak to zaledwie koniec początku, wprowadzającego nas do wydarzeń, które już niedługo będziecie mogli czytać na polskim rynku, czyli eventu „Wojny Nieskończoności”. I chociaż album ten to tylko rozrywka pełnymi garściami czerpiąca z marvelowskiej klasyki, ale dla fanów postaci i kosmicznych komiksów superhero to rzecz warta poznania.

 

Strażnicy Galaktyki dotąd byli kosmicznymi wyrzutkami, którzy co prawda działali w słusznej sprawie, ale też nie zawsze. A raczej częściej pakowali się w jakieś tarapaty czy konflikty z prawem. Ale teraz nadchodzi zmiana i dołączają do Korpusu Nova, czyli swoistej kosmicznej policji! W tym wszystkim nie chodzi jednak tylko o zaprowadzenie ładu czy rozliczenie się ze szpiegami, ale i znalezienie potężnych Kamieni Nieskończoności. A przecież nie tylko oni ich szukają, a za przeciwników maja chociażby Ultrona. Na scenie pojawia się też sam Adam Warlock, ale jakie są jego zamiary?

 

Zarówno Marvel, jak i DC (a czasem także inni wydawcy), raz na jakiś czas serwują nam eventy, czyli wielkie opowieści łączące w sobie wydarzenia kilku serii i prowadzące do zmian w uniwersum. W przypadku DC najczęstsze są tzw. „Kryzysy”, których nazwa wzięła się od pierwszego takiego wydarzenia. W Marvelu pierwszym, eventem były „Tajne Wojny” (powielane potem, ale niezbyt często), ale największą sławą cieszą się opowieści spod szyldu „Nieskończoności”. W Polsce mogliśmy czytać część z nich („Rękawica nieskończoności”, „Wojna nieskończoności”, „Krucjata nieskończoności” czy „Nieskończoność”), a teraz nadchodzą „Wojny nieskończoności”, do których „Strażnicy Galaktyki” nas wprowadzają.

 


Wracając jednak do samej opowieści w wykonaniu znanego chociażby z „Deadpoola” Gerry’ego Duggana to niezły rozrywkowy komiks środka, który wypełniony jest akcją i – w mniejszym stopniu – żartami. Na kolana może nie powala, ale nie nudzi, bywa widowiskowy, na stronach dzieje się dużo, a miłośnicy Marvela odnajdą tu wiele nawiązań i puszczania oka (choćby w okładkach odnoszących się do „Rękawicy nieskończoności” czy „Krucjaty”). Owszem, to, co się tu dzieje, było już nie raz i w różnych konfiguracjach, ale scenarzysta stara się, by jego run „Strażników Galaktyki” był jak najbardziej lekki, dynamiczny i przyjemny i to mu się udaje.

 

Rysunkowo także jest to historia jest całkiem udana. Prosta, ale niepozbawiona pewnej dozy realizmu kreska i niezły kolor dają sympatyczny efekt końcowy, a dobre wydanie nieźle to uzupełnia. Miłośnikom „Strażników: i kosmicznych klimatów uniwersum Marvela polecać nie muszę, a reszta? Cóż, jeśli lubicie takie klimaty, sięgnijcie śmiało, ma swój urok.


Komentarze