Wujek Sknerus i Kaczor Donald #7: Skarb dziesięciu awatar – Don Rosa

 KACZKI NA TROPIE PRZYGÓD

 

Seria „Wujek Sknerus i Kaczor Donald” niezbeczenie zbliża się do końca (przed nami już tylko trzy tomy…). Wciąż jednak nie traci nic ze swej jakości i z każdą kolejną częścią dostarcza nam niesamowitej rozrywki dla całej rodziny na wysokim poziomie. W tym albumie na dodatek czeka na nas nieco większa niż w ostatnich dawka komiksów, których dotąd na polskim rynku nie było, co ucieszy w szczególności tych, którzy od lat zaczytują się dziełami Dona Rosy i od dawna wyczekiwali czegoś jeszcze im nieznanego.

 

Co tym razem czeka na nasze Kaczory? Oczywiście jeszcze tego więcej, co zawsze. W tytułowej opowieści wyruszą na poszukiwanie przygód do Indii. Trafią też do czasów arturiańskich, a my cofniemy się w czasie do okresu młodości Sknerusa, gdy był w Pizzen Bluff, po raz kolejny uzupełniając historię z „Życia i czasów Sknerusa McKwacza”. Poza tym Sknerus – a wraz z nim Don Rosa i czytelnicy – będzie świętował pięćdziesięciolecie swojego powstania. A na tych, którzy nie mieli okazji czytać niegdyś opowieści pt. „Pokręceni”, to znakomite starcie z Magiką zostaje wznowione na stronach tego albumu.

 

Jak widać tradycyjnie część materiału z tego tomu doskonale jest już znana polskim czytelnikom, część jednak to zupełnie nowe rzeczy. Lata 90. XX wieku to bowiem ten okres w twórczości Dona Rosy, którego wydawcy nad Wisłą nie zgłębili aż tak dobrze, jak zgłębić by można, a co za tym idzie w najbliższym czasie nie zabraknie świeżych dla nas, a dla ogółu kultowych i ważnych opowieści z klaczkami w roli głównej. I jest się z czego cieszyć, bo Rosa to dla mnie – i nie tylko – najlepszy z disnejowskich twórców komiksowych, który prześcignął nawet swojego mistrza i legendę, Carla Barksa.

 


Wracaj jednak do tego tomu, to jak zawsze, czeka tu na nas wiele przygód, akcji, humoru i ponadczasowych mądrości. Każdy komiks – nawet jednostronnicówka, co u Rosy jest niezwykłą rzadkością, jako że autor ten woli długie historie – to swoista perełka, nad wyraz dojrzała i konsekwentna, dbająca o ciągłość fabularną i prawdopodobieństwo, nawet gdy autor opowiada o rzeczach wprost nieprawdopodobnych.

 

Do tego wszystko to jest wyśmienicie i niezwykle realistycznie, jak na kaczki narysowane, uzupełnione o dodatki i świetnie wydane. Kto kocha dobre komiksy dla całej rodziny, takie które nie obrażają inteligencji dorosłego czytelnika i potrafią zachwycić nawet tych obeznanych z opowieściami graficznymi od dekad, koniecznie powinniście poznać ten tom, jak i całą serię. Lekturę możecie zacząć w dowolnym momencie, bo znajomość poprzednich historii nie jest wymagana, ale zaręczam, na jednym tomie nie przestaniecie. I dlatego właśnie tak gorąco polecam „Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda” Waszej uwadze.

 

A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.



Komentarze