KACZKI I
PRZYGODY
Kolejny tom „Kaczogrodu” to, jak już zapewne wiecie
nauczeni doświadczeniem lektury poprzednich części, rewelacyjna rozrywka, która
mimo upływu ponad siedemdziesięciu lat, nic się nie zestarzała. Carl Barks stworzył
jednak nie tylko rzecz ponadczasową, która bawi najmłodszych niezależnie od
czasów, w jakich żyją, ale też i dzieło, które na równi fascynuje i
satysfakcjonuje także dorosłych. I nie ma znaczenia, czy sięgacie po te
najsłynniejsze opowieści, czy – jak w przypadku tego albumu – nieco mniej znane
(choć jest tu kilka legend), zabawa jest tak samo wyśmienita, a czytelnik nie
tylko pochłania całość dosłownie na raz, ale ma ochotę na więcej i więcej.
Co tym razem czeka nasze rządne przygód Kaczki? Jak
wskazuje sam tytuł, wyprawa w poszukiwaniu mitycznego jednorożca to oczywiście
jedynie początek. Dalej bohaterowie mają okazję spędzić wakacje… Ale, właśnie,
jaki to będzie dla nich wypoczynek? Na horyzoncie pojawia się też szalony
naukowiec, chcąc na kaczkach poznać sekrety egzystencji i tego, co czeka nas po
śmierci. Na tym jeszcze nie koniec, bo już czeka na nich magiczna klepsydra,
pojawią się cyrkowcy, a także – nie mogłoby być inaczej – dostaniemy kolejną
świąteczną opowieść. I wiele, wiele więcej!
Magazyn „Kaczor Donald” to moje najwcześniejsze
czytelnicze doznanie, jakie pamiętam. Kochałem ten magazyn i drukowane w nim
komiksy, jako dziecko i kochałem też, jako dorosły człowiek. I kocham nadal,
chociaż lata mijają a na rynku nie brak wybitnych komiksów. Które z nich zawsze
najbardziej uwielbiałem? Jako dziecko najchętniej czytałem historyjki Carla
Barksa, potem poznałem Dona Rosę, który czerpiąc z niego pełnymi garściami,
wzniósł się na wyżyny dla Barksa nieosiągalne i do dziś to jego uważam za
najwybitniejszego kaczego twórcę. Ale Barksa wielbię niemal równie mocno i z
zachwytem sięgam po kolejne tomy poświęconej mu kolekcji. Dlaczego?
Z jednej strony mamy tu historie niby dla dzieci, a
o wiele dojrzalsze i lepiej wykonane, niż nawet te, skierowane do starszych
czytelników opowieści z tamtych lat. Ba, nawet dzieła z kilku późniejszych
dekad, jeśli chodzi o komiks amerykański, pozostawały w tyle za tym, co w
prostych przecież historyjkach o gadających kaczkach pokazał Barks. Poza tym
jego komiksy są pełne przesłania (widać tu choćby proekologiczne treści),
satyry, mądrości i ponadczasowych elementów. Obok tego mamy przygody, które niewiele
ustępują filmom z Indianą Jonesem (choć trzeba pamiętać, że Spielberg też
inspirował się Kaczkami Barksa), świetny humor, magię, nienachalny dydaktyzm i
dużo prawdy, a na deser naprawdę świetne ilustracje i doskonałe wydanie.
Reasumując, jak zwykle warto. „Na tropach
jednorożca i inne historie z roku 1950” to kolejny rewelacyjny tom rewelacyjnej
serii. Rzecz, którą śmiało możecie czytać bez znajomości innych części, bo
każda z historii jest niezależną opowieścią. Ale zaręczam, na jednym tomie na
pewno nie poprzestaniecie.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz