Poprzedni tom „Kasi i jej kota” ukazał się ponad
półtora roku temu. Trochę więc czytelnicy czekali na tę część. Ale chyba żaden
z nich nie ma wątpliwości, że było warto. Owszem, do takiej klasyki komiksu
komediowego o kotach, jak „Garfield” dzieło to się nie umywa, niemniej nadal to
kawał udanej opowieści familijnej, którą śmieszy, ale i pokazuje całkiem sporo
prawdy o naszych czworonogach.
Odkąd przygarnęła kota Sushiego, Kasia nie ma łatwego
życia. Codzienne szaleństwo to jednak tylko jedna strona medalu. Inną jest to,
że Sushi dokazuje także po zmroku, a co za tym idzie i dziewczynka, i jej
ojciec aż pragną o przespaniu spokojnie jednej ledwie nocy. Co więcej, kiedy
nadchodzi pełnia, w kocie budzi się pierwotny instynkt. Ale i za dnia owego
instynktu mu nie brakuje. Spróbujcie tylko powstrzymać kota przed dobraniem się
do obiadu albo poduszek! Jakby tego było mało, nadchodzą wakacje, nasi
bohaterowie wybierają się do kociego parku, a także na wieś. Czy w tych miejscach
Sushi powstrzyma się przed robieniem kłopotów? I czy tylko ona jest tutaj tym
kłopotliwym?
„Kasia i jej kot” to, jak wszystkie pozycje z linii
wydawniczej „Komiksy są super”, czyli komediową propozycją dla całej rodziny. I,
jak większość publikacji wydawanych w jej ramach, jest to komiks o nieco
mniejszym, niż standardowo w europejskich dziełach się zdarza formacie, ale za
to zbierający trzy oryginalne albumy. I to w cenie niższej, niż cena dwóch
standardowych albumów. Ważniejsza jest jednak jakość, a ta trzyma poziom.
Dzięki czemu w ręce czytelników trafia naprawdę sympatyczna pozycja familijna,
pouczająca, ale i interesująca.
Co się jednak dziwić, skoro scenarzystą serii jest
Christophe Cazenove, doskonale znany polskim czytelnikom z serii „Sisters”. Jak
w przypadku tamtej serii, tak i tutaj w ręce czytelników trafia kawał uroczego,
zabawnego i interesującego komiksu. W odróżnieniu od np. „Garfielda” czy
„Calvina i Hobbesa” to głównie lekka i niezobowiązująca lektura, jaka
najbardziej spodoba się najmłodszym, ale ma też w sobie nutę czegoś więcej, jak
chociażby obowiązkowy dydaktyzm czy całkiem nieźle uchwycone życie z kotem pod
jednym dachem.
Szata graficzna albumu jest taka, jak jego treść,
czyli sympatyczna, lekka, prosta i pełna uroku. Wszystko to dobrze uzupełnia
wpadający w oko kolor. Wydanie, na papierze kredowym i z kartonową okładką, też
nie pozostawia właściwie nic do życzenia. I chyba nic więcej już dodawać nie
trzeba, prawda? „Kasia i jej kot” to udana opowieść dla całej rodziny, kolejna
z serii jej podobnych w linii „Komiksy są super”, ale i kolejna bardzo warta
poznania.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz