Kasia i jej kot, tom 3 - Christophe Cazenove, Hervé Richez, Yrgane Ramon

KŁOPOTY Z KOTEM

 

Poprzedni tom „Kasi i jej kota” ukazał się ponad półtora roku temu. Trochę więc czytelnicy czekali na tę część. Ale chyba żaden z nich nie ma wątpliwości, że było warto. Owszem, do takiej klasyki komiksu komediowego o kotach, jak „Garfield” dzieło to się nie umywa, niemniej nadal to kawał udanej opowieści familijnej, którą śmieszy, ale i pokazuje całkiem sporo prawdy o naszych czworonogach.

 

Odkąd przygarnęła kota Sushiego, Kasia nie ma łatwego życia. Codzienne szaleństwo to jednak tylko jedna strona medalu. Inną jest to, że Sushi dokazuje także po zmroku, a co za tym idzie i dziewczynka, i jej ojciec aż pragną o przespaniu spokojnie jednej ledwie nocy. Co więcej, kiedy nadchodzi pełnia, w kocie budzi się pierwotny instynkt. Ale i za dnia owego instynktu mu nie brakuje. Spróbujcie tylko powstrzymać kota przed dobraniem się do obiadu albo poduszek! Jakby tego było mało, nadchodzą wakacje, nasi bohaterowie wybierają się do kociego parku, a także na wieś. Czy w tych miejscach Sushi powstrzyma się przed robieniem kłopotów? I czy tylko ona jest tutaj tym kłopotliwym?

 

„Kasia i jej kot” to, jak wszystkie pozycje z linii wydawniczej „Komiksy są super”, czyli komediową propozycją dla całej rodziny. I, jak większość publikacji wydawanych w jej ramach, jest to komiks o nieco mniejszym, niż standardowo w europejskich dziełach się zdarza formacie, ale za to zbierający trzy oryginalne albumy. I to w cenie niższej, niż cena dwóch standardowych albumów. Ważniejsza jest jednak jakość, a ta trzyma poziom. Dzięki czemu w ręce czytelników trafia naprawdę sympatyczna pozycja familijna, pouczająca, ale i interesująca.

 


Co się jednak dziwić, skoro scenarzystą serii jest Christophe Cazenove, doskonale znany polskim czytelnikom z serii „Sisters”. Jak w przypadku tamtej serii, tak i tutaj w ręce czytelników trafia kawał uroczego, zabawnego i interesującego komiksu. W odróżnieniu od np. „Garfielda” czy „Calvina i Hobbesa” to głównie lekka i niezobowiązująca lektura, jaka najbardziej spodoba się najmłodszym, ale ma też w sobie nutę czegoś więcej, jak chociażby obowiązkowy dydaktyzm czy całkiem nieźle uchwycone życie z kotem pod jednym dachem.

 

Szata graficzna albumu jest taka, jak jego treść, czyli sympatyczna, lekka, prosta i pełna uroku. Wszystko to dobrze uzupełnia wpadający w oko kolor. Wydanie, na papierze kredowym i z kartonową okładką, też nie pozostawia właściwie nic do życzenia. I chyba nic więcej już dodawać nie trzeba, prawda? „Kasia i jej kot” to udana opowieść dla całej rodziny, kolejna z serii jej podobnych w linii „Komiksy są super”, ale i kolejna bardzo warta poznania.

 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze