Chainsawman #5 - Tatsuki Fujimoto

BROŃ MECHANICZNA KONTRA BROŃ BIAŁA

 

„Chainsawmana” uwielbiam. Tak po prostu. Wiem, że to niewymagająca rozrywka bez większej głębi, ale co z tego, skoro w swoim gatunku jest jedną z najciekawszych, jakie czytałem od lat? Zresztą ta lektura nie miała mieć głębi i ambicji, miała być jak muzyka metalowa – dostarczyć ekstremalnych przeżyć, z krwią lejącą się ze stron, erotyką nieodzowną dla horroru i puszczaniem oka do czytelników obeznanych z popkulturą. I taka właśnie jest.

 

Aki staje oko w oko z demonem, z którym dogadała się Himeno. Co wyjdzie z jego zemsty? I co pojawi się w jego głowie?

Na Denjeigo tymczasem czeka starciu z Mieczem Samuraja. Czy tym razem broń mechaniczna wygra z bronią białą? A to przecież nie koniec tego, co czeka na naszego bohatera. Jego życie uczuciowe zdaje się bowiem nabierać tempa. Ale co z tego wyniknie?

 

„Chainsawman” to seria złożona z gatunkowych elementów i klisz. Długo można by tu wymieniać inspiracje i odniesienia, w tym do masy dzieł nieznanych po polsku, ale na pewno każdy miłośnik mangi i anime zauważy podobieństwa między tym tytułem, a wydawanym właśnie nad Wisłą „Jujutsu Kaisen”. Obaj mają podobnych bohaterów, klimat, nawet niechlujna szata graficzna jest i tu, i tu bardzo zbliżona w estetyce i stylistyce. Ale „Chainsawman” jest lepszy. Dlaczego?

 

Po pierwsze dzięki klimatowi. „Człowiek-piła” jest zabawny, ale w pewnie brudny i wulgarny (chociaż nieodstręczający) sposób, a zarazem pozostaje mroczny, krwawy i – także na tym polu – brudny. Po drugie mamy ciekawe tajemnice, dobrą akcję i postacie, które zapadają w pamięć. Lubię też szaleństwo tej serii, dojrzalsze podejście, które przemawia do dorosłych, chociaż to przecież shounen, czyli rzecz z natury skierowana do nastoletnich chłopców, a takle stronę obyczajową i romantyczno-erotyczne dążenia Denjiego (które w tym tomie zostaną rozwinięte w ciekawym kierunku).

 


No i uwielbiam tę szatę graficzną. Czasem ilustracjom bliżej do szkiców, niż skończonych rysunków, są niechlujne, ale jednocześnie widać, że wcale nie niedopracowane. Autor w prostym i brudnym stylu odnalazł sedno swojej opowieści i stworzył coś, co wpada w oko, jest dynamiczne, zapamiętywalne i momentami nawet urocze.

 

Fanom ekstremalnych horrorów polecać nie musze. Owszem, to bardziej opowieść akcji, ale miłośnicy grozy będą z niej zadowoleni. A cała reszta? Cóż, trzeba być odpornym na krew i przemoc, by dobrze się bawić, ale jeśli należycie do tej grupy, nie wahajcie się i dajcie się wkręcić w tę opowieść. Nie pożałujecie.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.





Komentarze