Diuna (powieść graficzna), Księga 1 – Frank Herbert, Brian Herbert, Kevin J. Anderson, Raul Allen, Patricia Martin
Na fali zainteresowania najnowszą filmową adaptacją
„Diuny”, nie tylko powieść doczekała się nowych wydań, ale także i doczekaliśmy
się zapowiadanej od pewnego czasu nowej adaptacji komiksowej. I jest to całkiem
udana adaptacja. Owszem, utrzymana w klimacie i duchu współczesnych dziejących
się w kosmosie komiksów (patrz. „Star Wars”), ale całkiem przyjemna i dobrze oddająca
ducha pierwowzoru, uwspółcześnionego i dostosowanego wizją do oczekiwań i
wyobraźni obecnego odbiorcy.
Tytułowa Diuna, czy jak kto woli Arrakis, to
planeta, na której znajdują się złoża przedłużającego życie i umożliwiającego
jasnowidzenie melanżu. Tak się składa, że glob trafia we władanie rodu Atrydów.
Ci jednak nie mają pojęcia, co czeka na nich już wkrótce. I jak pełne przygód i
niebezpieczeństw będzie to, co nadchodzi…
To nie jest pierwsza komiksowa adaptacja „Diuny”. W
latach 80. XX wieku scenarzysta Ralph Macchio i wybitny rysownik, a zarazem
daleki potomek Henryka Sienkiewicza, Bill Sienkiewicz na papier przenieśli film
Davida Lyncha nakręcony na podstawie dzieła życia Herberta. Teraz jednak w
końcu doczekaliśmy się adaptacji powieści. A raczej pierwszego z trzech tomów
przenoszących kultowe dzieło Franka Herberta na graficzny grunt. I robi to w
niezłym, a momentami także naprawdę dobrym stylu.
Za wydaną po raz pierwszy w 1965 roku powieścią
Herberta nie przepadam jakoś szczególnie, mimo jej statusu. Nie lubię też
filmowej adaptacji z 1984 roku, chociaż filmy odpowiedzialnego za nią Davida
Lyncha uwielbiam tak samo, jak kino nowej przygody, do którego śmiało można je
zaliczyć. Mimo to oba twory uważam za klasykę, którą poznać warto. Dla tych,
którzy nie strawili więc pierwowzoru, powieść graficzna to dobre rozwiązanie.
Tym bardziej, że dzieło to napisane przez syna Franka, Briana Herberta oraz
Kevina J. Andersona, który pomagał mu nad rozwijaniem uniwersum po śmierci
ojca, to całkiem udany komiks.
Jest tu właściwie wszystko to, co w komiksie SF
znaleźć się powinno: widowiskowe sceny, popisy wyobraźni, dużo kosmicznych
scenerii, zagrożenie, akcję, przygody, komentarz polityczno-społeczny, nieco
filozofowania… Choć dzieło stara się wiernie przenieść pierw ozór na strony,
robi to sposób lekki i szybki w odbiorze. Jeśli natomiast chodzi o grafiki, rysunki
tu są stricte współczesne, pełne komputerowych fajerwerków, czystej, dość
cartoonowej, ale niepozbawionej detali kreski i prostoty, podanych w sposób
przyjemny dla oka i dobrze pasujący do całości. Poniekąd na deser mamy dobre
wydanie w twardej oprawie i okładkę stworzoną przez Billa Sienkiewicza.
Dziękuję wydawnictwu
Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz