Dogman #9: Zbrodnia Ikara - Dav Pilkey

DOGMAN I KOTMAN

 

Kolejny tom przygód Dogmana to jeszcze jedna porcja szalonej rozrywki dla całej rodziny. Rozrywki absurdalnej, często pozbawionej sensu, ale oferującej oczyszczający śmiech. I naprawdę dobrą zabawę, pełną popkulturowych nawiązań i odniesień.

 

Akcja, jak zawsze, opowiada nam dwie historie. Pierwsza z nich to losy znanych z „Kapitana Majtasa” George’a i Harolda, którzy postanawiają zacząć sprzedawać nowy numer swojego komiksu w… galerii handlowej. Nie są jednak świadomi, że jest to zakazane. Czy i tym razem im się upiecze?

A co tam u bohatera ich komiksów, Dogmana? Z okazji dnia szefa szef ma doczekać się uczczenia, jako najlepszy szef. Dogman jednak znów zaczyna rozrabiać i to do tego stopnia, że burmistrz ma dość. Czym to się kończy? Utratą pracy i odznaki. Ale czy nadziei? Zło nie śpi, problemy nie znikają, a na dodatek pojawia się… Kotman?

 

Świat popkultury pełen jest psich bohaterów. Tak samo i świat komiksu. Bardziej, jako bohaterów drugoplanowych (Oddie z „Garfielda”, Krypto – pies Supermana czy Pluto z komiksów o Myszce Miki), ale jednak. Dogman nie jest więc najbardziej oryginalnym herosem (chociaż jego geneza należy do jak najbardziej oryginalnych), ale na pewno należy do najbardziej szalonych. Jego przygody to bowiem czysty absurd, niedbający o logikę, ale dzięki temu nie znający też granic innych, niż wyobraźnia jego autora.

 


Całość to więc ciąg gagów, przygód, nie zawsze powiązanych ze sobą smyczą ciągu przyczynowo-skutkowego, ale w tym świecie coś takiego nie jest potrzebne. Pilkey, swoim zwyczajem, bierze na warsztat całą masę popkulturowych odniesień, tak do klasyki (tytuł), jak i współczesnych dzieł („Gwiezdne wojny”), przepuszcza je przez filtr niegrzecznej wyobraźni dziecięcych bohaterów i serwuje, jako coś, co ma nas bawić, ale mimo głupkowatego humoru, pozostawać niegłupie. I takie właśnie jest.

 

Owszem, całość udaje dzieło stworzone przez dzieci, jest więc odpowiednio proste, także pod względem graficznym, gdzie cartoonowść jest skrajnie prosta, ale ma swój urok. Szczególnie, jeśli chodzi o udany kolor, oferujący całkiem ciekawy klimat szczególnie w drugiej, mroczniejszej części albumu.

 


Reasumując, każdy fan „Kapitana Majtasa” i podobnych klimatów znajdzie tu coś dla siebie. „Dogman” to kawał dobrej serii komiksowej, którą przyjemnie się czyta. Niezobowiązującej, ale posiadającej swój urok. A jeśli będzie Wam mało, pozostaje czekanie nie tylko na kolejne części, ale i na filmową adaptację, która jest już planowana.

 

Dziękuję wydawnictwu Jaguar za udostępnienie egzemplarza do recenzji.




Komentarze