„Porcelana” to kolejna z czterech majowych nowości
od Non Stop Comics i jednocześnie kolejny z trzech tytułów wydanych w tym
miesiącu, dobiegający końca (choć właściwie należałoby by chyba powiedzieć, że
czwarty, bo „Fear Agent” też osiągnął swój finał, nawet jeśli czeka nas jeszcze
jeden album z serii). A jaki jest to koniec? Równie udany, co w przypadku
poprzednich części, w dobrym stylu wieńczący całość i dający miłośnikom serii
wszystko to, za co ją polubili.
Życie naszej bohaterki toczy się swoim rytmem.
Osiągnęła wiele, wydaje się być szczęśliwa, mieszka w zbudowanym przez siebie
zamku, gdzie chroni prześladowane dziewczęta. Potrafi też kontrolować otaczające
ją porcelanowe kreacje. Niestety, sielanka już wkrótce może zostać przerwana.
Zagrożenie zbliża się nieubłaganie, atak nadciąga, a nasza bohaterka… Właśnie,
stawi im czoła, czy zdecyduje się przed nimi uciec?
„Porcelana” to takie połączenie estetyk opowieści
graficznych europejskich i amerykańskich. Lekka i prosta, czerpiąca mocno
zarówno z klasycznych baśni, fantastyki (szczególnie z podgatunków steam punk,
cloakwork punk i im podobnych, gdzie dostajemy alternatywną wersję
przeszłości), legenda (jest tu coś z historii o golemie)… Długo można by
wymieniać. Głowna bohaterka to połączenie iście Dickensowego dziecięcego
bohatera, który wyrywa się z biedoty i środowiska, w jakim lepiej, by żadne
dziecko dorastać nie musiało, i odnajduje swoje miejsce w świecie, ale musi
walczyć o to, co osiągnęło. A całość to kreacja posklejana z najróżniejszych
wizji typowych, dla europejskich komiksów fantastycznych.
Ten kolaż okazuje się jednak całkiem udanym daniem.
Może fabuła nie porywa tak, by nie dało się od niej oderwać, całość
oryginalnością nie grzeszy (szczególnie, gdy czytało się takie serie, jak
„Azymut”), ale „Porcelana” ma swój urok. Czyta się ją dobrze, całkiem lekko i
przyjemnie, choć od drugiego tomu całość jest nieco cięższa, a niektóre pomysły
czy wizie przekonują do siebie. Trochę brak mi w tych ostatnich dwóch częściach
klimatu, jaki miał pierwszy tom, łączącego dziecięcą niewinność z mrokiem i
czymś na kształt świątecznych opowieści, niemniej nadal nie jest tak, że
klimatu czy nastroju absolutnie tu brakuje.
Poza tym całość jest bardzo sympatycznie zilustrowana.
Czysta kreska, sporo cartoonowości, wyraziści bohaterowie, dobrze oddany świat…
Przyjemnie się na to patrzy, przyjemnie też czyta. Nie jest to wybitne dzieło,
ale jako rozrywka, szczególnie dla sentymentalnych dorosłych. Jeśli należycie
do nich, polecam z czystym sercem, jeśli nie, a lubicie podobne historie o alternatywnej
wersji dziejów naszej przeszłości, która nie wnika przy tym w historyczne
detale, a stawia na rozrywkę, też znajdziecie tu coś dla siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz