Zbudź się, śpiąca królewno #4 – Megumi Morino

CO TO ZA UCZUCIA?

 

Czwarty tom „Zbudź się, śpiąca królewno” to kontynuacja tendencji wyznaczonej przez poprzednią część. Co to znaczy? Że manga stała się bardziej szojkowo-szkolno życiowa ;) Ale dla fanów gatunku, do których tytuł skierowany jest przecież od samego początku, to coś, na co liczyli, więc na pewno nie będą zawiedzeni.

 

Dziewczyna z nawiedzonego domu na wzgórzu, która łatwo ulega opętaniom i chłopak dorabiający tam, jako pomoc domowa. Spotkali się, poznali, teraz ich relacja stopniowo się rozwija. Ale jakie uczucia ich wypełniają? I do czego mogą prowadzić?

 

„Zbudź się, śpiąca królewno” to typowe shoujo, które przełamane zostało odrobiną tajemnicy (na początku zdecydowanie wyrazistszej, niż teraz), fantastyki i mroku. Oczywiście od pierwszych chwil były o jedynie dodatki do gatunkowej historii. Liczy się, więc nie to, co na początku wydawało się siłą napędową całości, a to, co jest nią w rzeczywistości. Czyli? Czy naprawdę trzeba to komuś wyjaśniać? Ale dla formalności dodam, że obyczajowo-romantyczna historia o relacji łączącej młodych ludzi – i do nich skierowanej.

 

Bo shoujo, niezależnie od gatunku, shoujo pozostanie. Wiadomo, czego chcą młode dziewczyny, do których głownie skierowana jest całość i to muszą dostać. A w tym przypadku właśnie to dostają. Chłopak i dziewczyna, przypadek, który ich połączył, tajemnice, wzajemnie rodzące się uczucia, rodzące się i rozwijane relacje, kłopoty… Każdy to zna, każdy czytał wiele razy, niejeden nawet nie zdoła zliczyć ile. Po co czytać po raz kolejny? Choćby, dlatego że to jeden z tych schematów, który nigdy się nie nudzi. Druga sprawa jest taka, że „Zbudź się, śpiąca królewno” to po prostu dobry przedstawiciel swojego gatunku i jako taki czyta się go naprawdę przyjemnie.

 


Są tu emocje, są wzruszenia, jest lekkość i delikatność. Nie brakuje także spokojnej codzienności, skupienia na detalach czy czułości. Graficznie zaś całość jest lekka, prosta, ale dobrze oddająca te aspekty opowieści, które ma oddawać. Jest zatem całkiem sporo symboliki, klimatu i uroku, widocznych już na pierwszy rzut oka.

 

Kto lubi szojki, będzie zadowolony. „Zbudź się, śpiąca królewno” nie rewolucjonizuje gatunku, ale w dobrym stylu odtwarza najważniejsze elementy i schematy. I nic więcej fan(k)om nie potrzeba, prawda?

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.








Komentarze