Asteriks #25: Wielki rów – Albert Uderzo

POCZĄTEK NOWEJ ERY ASTERIKSA

 

Dopiero co pisałem o ostatnim tomie „Asteriksa”, który wyszedł spod ręki René Goscinny’ego, nadszedł więc czas bym napisał kilka słów także o pierwszym regularnym albumie, jakie pojawił się już po jego śmierci. I chociaż nie jest to już to samo, co za czasów, gdy scenarzystą był zmarły mistrz, zabawa nadal jest bardzo dobra i warta polecenia każdemu miłośnikowi tak serii, jak i europejskich komiksów rozrywkowych. I nadal zawiera całkiem sporą dozę satyry, która ucieszy dorosłych odbiorców serii.

 

W Galii jest wiele wiosek takich, jak ta, w której żyją Asteriks i Obeliks. Nie mają co prawda magicznego wywaru, ale już jako samo miejsce do życia bardzo się przypominają. W jednej z nich dzieją się jednak rzeczy niepojęte dla naszych Galów. Oto bowiem przez sam środek wioski biegnie… głęboki rów. Wszystko przez to, że miejsce to jest polem nieustającego konfliktu między dwoma zwaśnionymi rodami. Ludzie chcieli się odciąć od siebie nawzajem, wykopali więc rów dzielący ich od siebie. Ale konflikt trwa, a na dodatek doradca jednego z wodzów chce wykorzystać do przejęcia władzy… Rzymian! Dowiadują się o tym jednak Fantzyna i Komiks, potomkowie skłóconych wodzów i z prośbą o pomoc zwracają się do Asparanoiksa, a ten wysyła Asteriksa, Obeliksa i Panoramiksa. Tylko czy uda im się złagodzić sytuację?

 

Goscinny zmarł w 1977 roku, w połowie pracy nad albumem „Asteriks u Belgów”. Komiks ostatecznie pojawił się w roku 1979, a już rok później mogliśmy cieszyć się kolejną odsłoną cyklu, czyli albumem „Asteriks: Wielki rów”, który teraz znajdziecie w ofercie księgarni TaniaKsiazka. Tym razem całość wyszła spod ręki dotychczasowego rysownika serii, Alberta Uderzo, który od tego momentu przejął również jej pisanie. I zrobił to w niezłym stylu, starając się naśladować dokonania swojego zmarłego kolegi i wiodąc Asteriksa i Obeliksa w nowe, ale pasujące do dotychczasowych, regiony, zachowując zarówno dydaktyzm cyklu, jak i jego satyryczny potencjał.

 


Tak oto powstała opowieść, mająca stanowić metaforę sytuacji związanie z Murem Berlińskim. Jednocześnie nie mogło w niej zabraknąć mnóstwa nawiązań do kultury i popkultury, jak choćby do „Romea i Julii”. Całość jest też zabawna i chociaż Uderzo jeszcze nie złapał tu wiatru w żagle i bardziej widać jego autorskie podejście do całości, w dobrym stylu kontynuuje to, co już znamy i kochamy. A na pewno robi to lepiej, niż twórcy, którzy nadeszli po nim, kiedy po ośmiu albumach opuścił pokład „Asteriksa”.

 

Niezmienne jednak pozostają jego ilustracje. Szata graficzna, która od początku serii zachwyca i wciąż pozostaje równie znakomita, jak dekady temu, a także tradycyjnie dobre wydanie z miejsca wpadają w oko. Dlatego niezmiennie polecam Wam gorąco: tak serię, jak i ten tom. Jeszcze żadna odsłona tego cyklu mnie nie zawiodła, a „Wielki rów”, nawet jeśli nieco inny, po prostu dostarczył mi jeszcze jednej porcji dobrej zabawy.

 

Sprawdźcie też inne komiksy i nowości w księgarni TaniaKsiazka.pl.




Komentarze