Dopiero co pisałem o ostatnim tomie „Asteriksa”,
który wyszedł spod ręki René Goscinny’ego, nadszedł więc czas bym napisał kilka
słów także o pierwszym regularnym albumie, jakie pojawił się już po jego
śmierci. I chociaż nie jest to już to samo, co za czasów, gdy scenarzystą był
zmarły mistrz, zabawa nadal jest bardzo dobra i warta polecenia każdemu
miłośnikowi tak serii, jak i europejskich komiksów rozrywkowych. I nadal
zawiera całkiem sporą dozę satyry, która ucieszy dorosłych odbiorców serii.
W Galii jest wiele wiosek takich, jak ta, w której
żyją Asteriks i Obeliks. Nie mają co prawda magicznego wywaru, ale już jako
samo miejsce do życia bardzo się przypominają. W jednej z nich dzieją się
jednak rzeczy niepojęte dla naszych Galów. Oto bowiem przez sam środek wioski
biegnie… głęboki rów. Wszystko przez to, że miejsce to jest polem nieustającego
konfliktu między dwoma zwaśnionymi rodami. Ludzie chcieli się odciąć od siebie nawzajem,
wykopali więc rów dzielący ich od siebie. Ale konflikt trwa, a na dodatek doradca
jednego z wodzów chce wykorzystać do przejęcia władzy… Rzymian! Dowiadują się o
tym jednak Fantzyna i Komiks, potomkowie skłóconych wodzów i z prośbą o pomoc
zwracają się do Asparanoiksa, a ten wysyła Asteriksa, Obeliksa i Panoramiksa.
Tylko czy uda im się złagodzić sytuację?
Goscinny zmarł w 1977 roku, w połowie pracy nad
albumem „Asteriks u Belgów”. Komiks ostatecznie pojawił się w roku 1979, a już
rok później mogliśmy cieszyć się kolejną odsłoną cyklu, czyli albumem „Asteriks: Wielki rów”, który teraz znajdziecie w ofercie księgarni TaniaKsiazka. Tym
razem całość wyszła spod ręki dotychczasowego rysownika serii, Alberta Uderzo,
który od tego momentu przejął również jej pisanie. I zrobił to w niezłym stylu,
starając się naśladować dokonania swojego zmarłego kolegi i wiodąc Asteriksa i
Obeliksa w nowe, ale pasujące do dotychczasowych, regiony, zachowując zarówno dydaktyzm
cyklu, jak i jego satyryczny potencjał.
Tak oto powstała opowieść, mająca stanowić metaforę
sytuacji związanie z Murem Berlińskim. Jednocześnie nie mogło w niej zabraknąć
mnóstwa nawiązań do kultury i popkultury, jak choćby do „Romea i Julii”. Całość
jest też zabawna i chociaż Uderzo jeszcze nie złapał tu wiatru w żagle i
bardziej widać jego autorskie podejście do całości, w dobrym stylu kontynuuje
to, co już znamy i kochamy. A na pewno robi to lepiej, niż twórcy, którzy
nadeszli po nim, kiedy po ośmiu albumach opuścił pokład „Asteriksa”.
Niezmienne jednak pozostają jego ilustracje. Szata
graficzna, która od początku serii zachwyca i wciąż pozostaje równie znakomita,
jak dekady temu, a także tradycyjnie dobre wydanie z miejsca wpadają w oko. Dlatego
niezmiennie polecam Wam gorąco: tak serię, jak i ten tom. Jeszcze żadna odsłona
tego cyklu mnie nie zawiodła, a „Wielki rów”, nawet jeśli nieco inny, po prostu
dostarczył mi jeszcze jednej porcji dobrej zabawy.
Sprawdźcie też inne komiksy i nowości w
księgarni TaniaKsiazka.pl.
Komentarze
Prześlij komentarz