Dr. Stone #11 - Riichiro Inagaki, Boichi

KULINARNA REWOLUCJA

 

Twórcy serii „Dr. Stone” od samego początku dociskają pedał gazu, najmocniej – tak się przynajmniej zdawało – jak tylko mogli. Teraz jednak jeszcze przyspieszyli całość. Cierpi na tym trochę bardziej logika i prawdopodobieństwo, ale nie tym shounen stoi, prawda? Dlatego jeśli podobało się Wam to, co cykl oferował do tej pory, teraz też nie będziecie zawiedzeni

 

Kolejny etap odkryć i rozwoju za nami! Teraz bohaterowie wreszcie dzięki balonowi zdobyli mapę terenu, ale pojawiają się inne problemy. Oto bowiem w wiosce zaczyna brakować jedzenia. Czy na to też nauka może pomóc? Jak najbardziej! Pora na kulinarną rewolucję, dzięki której bohaterowie będą mogli mieć wypieki długo zachowujące świeżość. A jakby tego było mało, na morzu czeka na nich coś nieoczekiwanego…

 

Rzadko, ale jednak, tak się zdarza, że to, co stanowi największy plus jakiejś opowieści, bywa też jednocześnie jej największym minusem. Jak to możliwe? Za przykład niech posłuży „Dr. Stone”, który jest jednym z takich właśnie dzieł. Bo to, co stanowi główną siłę napędową tej serii, jest tutaj zarówno największą atrakcją, jak i elementem, który dla pewnych czytelników może stanowić poniekąd rozczarowanie.

 


O czym mowa? O naukowej stronie. Stronie, która fascynuje, bo jak tu nie dać się porwać szalonym eksperymentom, które przy użyciu prymitywnych narzędzi mają zagwarantować bohaterom dostęp do zdobyczy techniki niemal z naszych czasów. Coś takiego urzeka, bo chyba każdy z nas chciałby przekonać się, jak można zbudować takie rzeczy, a na dodatek „Dr. Stone” niemal przekonuje, że dałoby się to zrobić w domowym zaciszu. Z drugiej strony jednak ewolucja, jaką obserwujemy w mandze jest bardzo szybka, przez co traci część przekonywania. Zresztą, kto bliżej zaznajomiony jest z naukowymi aspektami, widzi też pewne niedociągnięcia, ale to nie jest element, który dostrzegłby przeciętny nastolatek – czyli docelowy odbiorca.

 

W tym tomie twórcy jeszcze podkręcają tempo, serwując wręcz w szalonym rytmie kolejne odkrycia i dokonania. Ci, którzy szukają realizmu, będą nieco rozczarowani. Ale ci, którzy chcą dynamicznego shounena, gdzie piękne dziewczyny biegają wokoło, a bohaterowie, z jakimi możemy się identyfikować zdobywają kolejne szczyty, będą bardzo zadowoleni. Tym bardziej, że całość ma dużo przygód, sporo humoru, nutę uroku i porcję bardzo przyjemnych, specyficznych rysunków Boichiego.

 

W skojce, niezły shounen dla miłośników gatunku. Ma wszystko to, co czego oczekuje się od tego typu opowieści i bynajmniej nie nudzi. Jeśli macie kilkanaście lat na karku i ochotę na tego typu opowieść, będziecie zadowoleni.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.




Komentarze