Zebrane w trym tomie „Polowanie” to komiks, który swego
czasu magazyn komiksowy „Produkt” uznał za najlepszy komiks roku, porównując go
do „Mausa”. Porównanie to jest trochę na wyrost, ale rzeczywiście, jest to
wielkie dzieło europejskiego komiksu, które żadnego czytelnika nie pozostawi obojętnym.
I nawet jeśli druga opowieść wchodząca w skład tego tomu, „Falangi Czarnego
Porządku” już takiego wrażenia nie robi, komiks ten to dzieło, które powinno
znaleźć się na półce każdego dojrzałego miłośnika tego medium.
W „Falangach” w roku 1979 lewicowi terroryści z
Falang Czarnego Porządku doprowadzają do ludobójstwa w aragońskiej wiosce.
Dawni bojownicy republikańskich Brygad Międzynarodowych poprzysięgają zemstę.
Zaczyna się wyniszczająca wojna… starców.
„Polowanie” utrzymane jest w podobnym klimacie. Zima
roku 1983. Eminencje Państw Układu Warszawskiego spotykają się w Bieszczadach
na trwającym trzy dni polowaniu. Wspominają swoje życie, komentuję
rzeczywistość i powoli wdrażają w życie pewien plan…
Enki Bilal to twórca znany i ceniony. Belgradzki
rysownik zasłynął głownie zekranizowaną przez siebie samego „Trylogią Nikopola”
(film pt. „Kobieta Pułapka”). Ale to „Polowanie” właśnie należy do największych
dzieł nie tylko w jego karierze, ale też i w historii komiksu europejskiego w
ogóle. Nie jest to jednak historia dla przeciętnych czytelników komiksów.
Poważna, ciężka, mocna, kontrowersyjna… I głęboka. Może nie jest to głębia
wybitnych dzieł literackich, ale jednocześnie mamy tu fascynującą i przerażającą
przestrogę przed totalitaryzmem i pełen goryczy obraz końca XX wieku w krajach
komunistycznych.
Scenariusz to jednak, o dziwo, spokojna, leniwa
narracja pełna rozmów, ale też i napięcia, które narasta z kolejnymi stronami.
Nie brak w niej jednak brutalności, która, pomimo sporej dozy krwi, mieści się
głownie w brudnych dialogach i pozornie nic nieznaczących gestach. Nie brak tu
także pewnej dozy fantastyki typowej dla autora,
Prawdziwą jednak siłą, są tu rysunki Bilala. Zimne,
surowe, szczegółowe… Filmowo wręcz poprowadzone długie ujęcia i plenery
wzbudzają zachwyt, szczególnie las we mgle, który po prostu wciąga czytelnika i
zachwyca. Bo „Fins de siècle” to album, który graficznie potrafi porazić i
zostać w pamięci na lata.
Czy jest to wielki komiks? Niemalże, bo nie
wszystkie elementy się w nim udały. Niemniej i tak jest jednym z najlepszych w
swojej kategorii, jeśli nie najlepszym. Nie jest to jednak dzieło dla
wszystkich, jak już pisałem. Przeciętny czytelnik ceniący komiksy środka nie
zachwyci się tak trudnym albumem. Albumem, który czyta się tak, jak ogląda
choćby filmy Smarzowskiego. Pięknie wydanym i stanowiącym ozdobę domowej biblioteczki.
Czy muszę dodawać, ze polecam bardziej, niż gorąco?
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza
do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz