Chyba nikt nie robi tak komiksów science fiction,
jak Europejczycy i Japończycy. Ci pierwsi jednak bardziej ukochali ten gatunek
i stworzyli wiele serii, obok których nie warto przechodzić obojętnie. Weźmy
choćby taką „armadę”, „Universal War One” czy „Wieczną wojnę”, a to przecież
tylko kilka wartych uwagi tytułów. I wart uwagi jest też album „W dół, do
Ziemi”, oparty na prozie Roberta Silverberga. Może i dość skrótowo
potraktowanego, ale na pewno wartego poznania.
Były wojskowy Eddie Gundersen kiedyś na planecie
Belzagor przeżył wiele rzeczy, które go zmieniły. Chętnie zostawiłby przeszłość
za sobą, tym bardziej, że ma wiele do odkrycia, ale tak się składa, że powraca
na glob, gdzie zostawił miłość i część siebie, by odkryć, że zielonymi terenami
rządzą dwie kosmiczne rasy. Wśród uzależnionych od jadu, którego już nie
powinni zbierać personelu, Eddie zaczyna wikłać się w kolejne dziwne relacje i
odkrywać tajemnice, które być może powinny zostać zagrzebane już na zawsze…
„W dół, do Ziemi” przypomina mi inną, znakomitą
komiksową opowieść SF, cykl „Centaurus”. Jest tu zagadka, jest akcja, jest też
sporo popisów wyobraźni. Są również momenty mniej odkrywcze, czy stanowiące puszczanie
oka do czytelnika (bar i barman wyglądają tu niemal identycznie, mimo bardziej
futurystycznej scenerii, jak w filmowym „Lśnieniu” Kubricka), ale jako całość
to bardzo przyjemna kosmiczna fantastyka naukowa.
Wizja Silverberga jest przekonująca i udana. Ciekawy
jest też klimat, historia jest dość lekka, z nieźle nakreślonymi postaciami, a
całość, chociaż często skrótowo ujęta, pozostaje udana i wciągająca. Jak na europejski
komiks przystało, nie brakuje tu erotyki (choć liczyłem na większe jej
umotywowanie, a wątku tego nie pociągnięto), za to na plus należy zaliczyć jej
zwyczajność: ciała bohaterów nie są idealne, co dodaje ich wyglądowi
prawdziwości.
Zresztą ogół szaty graficznej jest udany i
nastrojowy. Dobre jest też wydanie. I chociaż komiks mógłby być dłuższy i
bardziej rozbudowany, bo niektóre momenty zostały potraktowane po macoszemu, to
wciąż kawał dobrego SF i dobra adaptacja prozy kultowego pisarza. Kto ceni
dzieła Silverberga i dobrą, klasyczną fantastykę naukową dziejącą się w
komosie, będzie zadowolony.
Komentarze
Prześlij komentarz