Darling in the Franxx #3 – Kentaro Yabuki, CODE:003

nude and the franXXX

 

„Darling in the FRANXX” to seria, którą nawet przymykając oba oczy i mając tak bujną wyobraźnię, jak Freud w przelewaniu swoich seksualnych fascynacji na grunt rzekomej nauki, trudno jest nazwać ambitną. Tym trudniej nazwać ją oryginalną, bo każdy element tej opowieść jest uproszczoną kopią „Neon Genesis Evangelion”. A jednak seria się sprzedała. Dlaczego? Bo jest całkiem przyjemną rozrywką. I bo trafia w gust docelowej grupy odbiorców – nastoletnich chłopców – oferując im niczym nieuzasadnioną, obficie występującą erotykę.

 

Walka trwa. Tak w skrócie można opisać to, co dzieje się na stronach tego tomiku. Kyoryu zaczyna starcie, jakiego jeszcze nie było. Jednocześnie Hiro zaczyna osiągać swój limit. Co wyniknie z tego wszystkiego?

 

Kolejny tomik „Darling in the FRANXX” trafił w moje ręce w momencie, kiedy maiłem największą ochotę na tego typu opowieść. Nie erotyczną, a właśnie evangelionową – bo po kilkukrotnym seansie filmu „Evangelion 3.0+1.0: Thrice Upon a Time” wciąż mało mi takich klimatów. „Darling” co prawda trudno określić dziełem klimatycznie podobnym, ale jednak obie serie mają wiele wspólnego, a ja, choć za mecha nie przepadam, całkiem nieźle bawię się czytając ten tytuł.

 

„Evangeliona” pokochałem gdzieś w wieku 10 lat, kiedy w moje ręce trafiła mangowa adaptacja serii anime i z miejsca zachwyciła klimatem, symboliką i głębią. I z biegiem lat fascynuję się coraz bardziej, bo każdy kolejny seans tylko bardziej rozpala wyobraźnię. Z „Darling in the FRANXX” tak nie mam i mieć nie będę, bo to prosta, stricte rozrywkowa propozycja, ale jako dzieło, którym miała być z zamyśle, sprawdza się nieźle. Ma być dynamiczna i jest dynamiczna, ma być erotyczna i erotyką atakuje nas na każdym kroku, a jakby tego było mało, jest maksymalnie niewymagająca, by czytelnik w wieku nastu lat i z burzą hormonów nie musiał za wiele myśleć.

 


Jednocześnie, jeśli ktoś ogląda anime, jak w mangowej adaptacji „Evangeliona”, tak i tu wraz z rozwojem opowieści, pojawia się coraz więcej różnic. Co jednak poza scenami erotycznymi i dynamiką ma do zaoferowania ta seria? Na pewno sporo humoru, niezłe ilustracje – bardzo dobrze wykonane kolorowe grafiki i nieco prostsze czarnobiałe rysunki – nieco uroku, odrobinę klimatycznych scen… Akcja jest niezła, wydanie dobre… Nie jest to wielka seria, nie jest też dla każdego, ale kto ma ochotę na erotyczną komedię z wielkimi mechami walczącymi z wrogiem, na pewno znajdzie tutaj coś dla siebie.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.





Komentarze