„Darling in the FRANXX” to seria, którą nawet
przymykając oba oczy i mając tak bujną wyobraźnię, jak Freud w przelewaniu
swoich seksualnych fascynacji na grunt rzekomej nauki, trudno jest nazwać
ambitną. Tym trudniej nazwać ją oryginalną, bo każdy element tej opowieść jest
uproszczoną kopią „Neon Genesis Evangelion”. A jednak seria się sprzedała.
Dlaczego? Bo jest całkiem przyjemną rozrywką. I bo trafia w gust docelowej
grupy odbiorców – nastoletnich chłopców – oferując im niczym nieuzasadnioną,
obficie występującą erotykę.
Walka trwa. Tak w skrócie można opisać to, co
dzieje się na stronach tego tomiku. Kyoryu zaczyna starcie, jakiego jeszcze nie
było. Jednocześnie Hiro zaczyna osiągać swój limit. Co wyniknie z tego
wszystkiego?
Kolejny tomik „Darling in the FRANXX” trafił w moje
ręce w momencie, kiedy maiłem największą ochotę na tego typu opowieść. Nie
erotyczną, a właśnie evangelionową – bo po kilkukrotnym seansie filmu
„Evangelion 3.0+1.0: Thrice Upon a Time” wciąż mało mi takich klimatów.
„Darling” co prawda trudno określić dziełem klimatycznie podobnym, ale jednak
obie serie mają wiele wspólnego, a ja, choć za mecha nie przepadam, całkiem
nieźle bawię się czytając ten tytuł.
„Evangeliona” pokochałem gdzieś w wieku 10 lat,
kiedy w moje ręce trafiła mangowa adaptacja serii anime i z miejsca zachwyciła
klimatem, symboliką i głębią. I z biegiem lat fascynuję się coraz bardziej, bo
każdy kolejny seans tylko bardziej rozpala wyobraźnię. Z „Darling in the
FRANXX” tak nie mam i mieć nie będę, bo to prosta, stricte rozrywkowa
propozycja, ale jako dzieło, którym miała być z zamyśle, sprawdza się nieźle.
Ma być dynamiczna i jest dynamiczna, ma być erotyczna i erotyką atakuje nas na
każdym kroku, a jakby tego było mało, jest maksymalnie niewymagająca, by
czytelnik w wieku nastu lat i z burzą hormonów nie musiał za wiele myśleć.
Jednocześnie, jeśli ktoś ogląda anime, jak w
mangowej adaptacji „Evangeliona”, tak i tu wraz z rozwojem opowieści, pojawia
się coraz więcej różnic. Co jednak poza scenami erotycznymi i dynamiką ma do
zaoferowania ta seria? Na pewno sporo humoru, niezłe ilustracje – bardzo dobrze
wykonane kolorowe grafiki i nieco prostsze czarnobiałe rysunki – nieco uroku,
odrobinę klimatycznych scen… Akcja jest niezła, wydanie dobre… Nie jest to
wielka seria, nie jest też dla każdego, ale kto ma ochotę na erotyczną komedię
z wielkimi mechami walczącymi z wrogiem, na pewno znajdzie tutaj coś dla
siebie.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz