Są serie, które muszą się zmieniać, żeby
przyciągnąć uwagę czytelnika albo jej nie stracić. I są serie, które absolutnie
zmieniać się nie powinny, bo są tak bliskie ideałowi, że każda ingerencja w
schemat wydaje się wręcz świętokradztwem. Do tych drugich należy właśnie
Dobranoc Punpunie”, genialne dzieło Inio Asano, które zachwyca na każdym polu.
I chociaż to już szósty tom zbiorczej edycji, a seria od początku biegnie
takimi samymi torami, zabawa jest tak rewelacyjna, że od „Punpuna” nie można się
oderwać, a po przeczytaniu ostatniej strony zostaje żal, że to już koniec i
teraz trzeba będzie znów czekać na ciąg dalszy.
Punpun dalej wiedzie swoje życie. Jak jednak
potoczy się jego codzienność po powrocie dawnej ukochanej? Co z dziewczyną, o
której chyba mógłby mówić, jako swojej byłej? I co z dziwnymi wydarzeniami,
które mają miejsce w Japonii?
Za każdym razem, gdy tylko dotrze do mnie nowy
komiks – nie ważne czy recenzencki, czy kupiony – jeszcze zanim zabiorę się za czytanie
czy recenzję, biorę się za szukanie grafik do zilustrowania przygotowywanego
tekstu. Nie boję się, że coś sobie zdradzę, choć i tak się zdarza, nie obawiam
się, że zepsuję sobie przyjemność z lektury, bo większość dzieł na rynku i tak
niczym szczególnym nie zaskakuje. A przy „Punpunie” jest inaczej. To seria
obyczajowa, prowadzona wciąż według jednego schematu, co tu można sobie zepsuć?
A jednak dzieło Asano jest tak wielkie, że nie chcę zdradzić sobie choćby
najmniejszego jego fragmentu i odkrywać całość krok po kroku, dając się nieść
opowieści i wizji mangaki.
Jeśli to nie jest jedna z najlepszych rekomendacji,
jakie można wystawić dziełu, to nie wiem, co jeszcze mógłbym powiedzieć. A
„Punpun” to jedna z tych opowieści zasługujących na same komplementy. Zdaję
sobie sprawę, że nie jest to tytuł dla każdego, bo dużo tu brudu i erotyki, ocierającej
się niemal o pornografię, ale wszystko, co pojawia się na stronach, jest w
pełni uzasadnione. Bo seria ta to opowieść o życiu i ludziach takimi, jakie są,
bez ubarwień. Jest tu fantastyka, choć może bardziej adekwatnie byłoby powiedzieć
szaleństwo i pobożne życzenia, by głosy w głowie okazały się należeć do
kosmitów albo Boga. Pojawia się thriller, ale nie jest to thriller, bo kiedy
zbrodnia dzieje się w życiu, jest zwykłą zbrodnią, która może będzie miała rozwiązanie,
a może nie. Ale przede wszystkim jest owo życie właśnie. Życie, które nas nie
oszczędza, którego miewamy dość, ale jednak brniemy przez nie.
Jak tu więc nie odnaleźć się w życiu i świecie Punpuna?
Możemy nie lubić bohaterów – a większość z nich lubić się nie da – możemy z
nimi nie zgadzać, możemy potępiać ich działanie albo im współczuć, ale trudno
też nie odnaleźć czasem samych siebie odbitych w ich twarzach czy czynach. Genialne
ilustracje, które pomagają to wyłuskać czy podkreślić, zachwycają tu równie
mocno, jak fabuła. Fotorealistyczne, pełne detali, dopracowane, klimatyczne… Po
prostu super. Tak samo, jak wydanie w grubych tomach. Nie znacie jeszcze tej
serii? Zaopatrzcie się w całą i dajcie się jej zachwycić. A gdy będzie Wam
mało, poszukajcie innych tytułów Asano, w tym wyśmienitej „Dziewczyny znad
morza”. Warto.
Tytuł znajdziecie tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz